25 września 2009

baśń z Tysiąca (i jednej nocy) - komiks zalinkowany ;)

Dawno, dawno temu... na dalekim Bliskim Wschodzie żył sobie okrutny Sułtan, który nie pozwalał przeżyć nikomu, kto chciał go uszczęśliwić.
Na szczęście stary Wezyr miał Córkę. Może nie była ona przecudnej urody, ale na pewno miała to "coś".
Ona to, pełna poświęcenia, wobec grożących jej niebezpieczeństw, postanowiła pokonać niechęć Sułtana, opowiadając mu 1001 baśni, dzięki którym nie tylko by przeżyła, ale i została jedyną ukochaną żoną króla.
Pierwsza baśń była na A i udało się omamić nią Sułtana. Nie zareagował na czas. Postanowiła, że druga też będzie na A, żeby król, dawszy jej wiarę, zapragnął posłuchać czegoś na B,a potem C i D...

Tak, sprawa Alicji Tysiąc jest faktem medialnym (przyznaję, to zalinkowanie jest pewną złosliwością z mojej strony...), czyli rzeczywistością wykreowaną przez dziennikarzy na potrzeby wyższego rzędu (potrzebami wyższego rzędu może być: poczytność gazety, konkurencja, potrzeby wydawcy, lub potrzeby sponsora, itd.) i wciskaną jako faktyczną ciemnej masie czytelników. Proceder budzący zażenowanie wśród dziennikarzy z choćby resztkami dziennikarskich ideałów, ale w wojnie medialnej powszechnie stosowany.
Wystarczy trochę uważniej przypatrzeć się samej bohaterce tej sprawy, jej najbliższemu otoczeniu (mam na myśli "życzliwych" Aaronów pani Alicji) i... mądrej głowie dość dwie słowie.
W tym momencie jednak nie wolno poprzestać na diagnozie tej kuriozalnej sytuacji (jestem z jakiegoś ginącego gatunku, który pamięta czasy, kiedy matkę chcącą zabić swoje dziecko nazywało się po prostu wyrodną i - co gorsza - gatunek ów uważa za normę, kiedy matka, jest gotowa oddać za swoje dzieci nawet życie i nie widzi w tym nic heroicznego).
Sprawa Alicji Tysiąc jest po prostu częścią kampanii feministycznej, której częścią tak samo była sprawa Agaty. Najprawdopodobniej wystarczy tylko trochę poczekać, aż wykwitnie nowa sprawa "skrzywdzonej" przez prawo i ciemną wiarę KK kobiety, w obronie której dzielne rycerki znów zabłysną klingą Aborczej i spółki z rzeczywiście ograniczoną odpowiedzialnością.
(Tu wspomnę tylko, że dreszczem przejmuje mnie myśl, ilu ludzi przez całe życie niesie ciężar  bycia niechcianymi przez rodziców, a tu?... Mamusia prawuje się o odszkodowanie, że nie pozwolono jej zabić jej kochanego (sic!) dziecka...)
Jeśli społeczeństwo "nie da oporu", będzie to znaczyło, że kampanię przeciwko życiu można spokojnie prowadzić dalej - aż do docelowej zmiany prawa.

Wszystko to piszę jako osobistą "nakładkę" do akcji, jaką zainicjowała dzisiaj fronda.pl 

Podpisałam i zachęcam do podpisania. Jeśli pozostaniemy obojętni, obudzimy się pewnego dnia w świecie Szeherezady. Nie będzie w nim dla nas miejsca ...