30 września 2011

pospolite ruszenie

Myśl ta, po raz kolejny obudziła się we mnie 20 sierpnia tego roku, kiedy to byłam na uroczystej Mszy św. ku czci św. Stefana przed naszą bazyliką w Budapszcie. 
Podniesienie. Dookoła mnie sami konsekrowani. Nikt nie klęknął, wszyscy stoją. (dla sprawiedliwości musze powiedzieć, że klęcząc między stojącymi i to w tak ważkim momencie, nie sprawdziłam całego "sektora dla konsekrowanych", myślę, że gdzieś dalej były siostry, czy bracia, którzy nie mieli problemów z klękaniem, choć dookoła mnie nie widziałam nikogo innego, kto by klęknął)
Wiele myśli przebiegło wtedy przez moją głowę. Dość niech będzie dwóch:

- jeśli już nie klękamy przed Bogiem, to przed kim zegniemy kolana? jeśli nie zamierzamy ich zginać w ogóle, to jesteśmy na najlepszej drodze, żeby zgiąć je przed samym sobą, tak jak zrobił to szatan i tym samym jemu oddawać hołd.

- Jeśli nie my klękniemy, to kto klęknie? Jeśli specjalnie powołani i obdarzeni łaską adoracji i ofiarowania życiaChrystusowi, odmawiają oddawania Mu hołdu, któż go odda? I dalej: jeśli powołani do modlitwy i pokuty poświęcają wszystkie swoje siły na studiowanie wschodnich medytacji i zgłebianie psychologii, kto za nich stanie przed Panem w imieniu braci? Jeśli ci, którzy maja głosić Ewangelię i umacniać innych w wierze z gorliwością oddają się szerzeniu filozofii i podszywają pod wiarę własne pomysły na życie, kto wypowie Prawdę? I jeśli Ci, którzy mają oczy Kościola i świata kierować na Chrystusa, kierują go na siebie, kto wskaże prawdziwe Światło?

Czy nie najwyższa pora na to, żebyśmy wreszcie stali się tym, kim rzeczywiście jesteśmy: księża księżmi a zakonnicy zakonnikami i katolicy katolikami? Tak, właśnie,  w tak prostacki i mało oryginalny sposób, porzucając rewolucję która miała "wyzwolić" księdza z sakramentalnego kapłaństwa, zakonnika z konsekracji i katolika z Kościoła. Życie to nie gra, świat to nie zabawka, historia to nie laboratorium. Jezus Chrystus w swoim Kościele nie przychodzi, żeby eksperymentować i tworzyć, ale żeby zbawiać i dawać zbawienie światu. Tak, jak prawdziwie przychodzi w Eucharystii, tak święta historia dzieje się naprawdę. Pora zdać sobie z tego sprawę...