19 lipca 2022

Leśny Sanctus, czyli o tym, że nie ma co się zarzekać.

Moje utwory i opracowania mają swoje legendy. "Leśny Sanctus" to tak naprawdę opracowanie pięknego hymnu mons. Marco Frisiny do słów św. Franciszka z Asyżu. 

Ten hymn, by tak rzec, jest wśród sióstr "kultowy". Szczątki oryginalnego opracowania jeszcze czasem jakaś siostra pamięta. S. Ania Antkowiak, odpowiedzialna za liturgię na zakończenie jubileuszu zaproponowała mi napisanie opracowania z myślą o siostrach i instrumentalistach zaproszonych na Mszę jubileuszową. Z pewną nieśmiałością, ale podjęłam wyzwanie.

Usłyszałam go jako pochód Aniołów, taki leśny, o poranku, jak - nie przymierzając - Elfów u Tolkiena. Niosący ze sobą i pozostawiający po swoim przejściu światło, rosę i podmuch wiatru - jak to podobnie było z Eliaszem.

Chodziłam tak sobie (z adoracji na adorację) może ze trzy tygodnie, choć samego pisania było kilka dni (nocy). Kiedy zaś dwa tygodnie przed Mszą Jubileuszową s. Ania dała mi trzy dni na napisanie opracowania do naszego zgromadzeniowego Ave Maria, zaczęłam się śmiać i zarzekać, że "Pieśń Słoneczną" dopracowywałam chyba ze trzy miesiące, "Ty jesteś Święty" trzy tygodnie, "Ave Maria" poszło w trzy noce, ale na napisanie czegoś w trzy godziny to już się nie zgodzę.

Tymczasem, na próbie w wieczór poprzedzający Jubileusz, s. Ania zaczęła mruczeć pod nosem, że szkoda harfy. Bo w opracowaniu nie było (siostry harfistki miało nie być). No i co było zrobić? Trzy nocne godziny przed Jubileuszem i harfistka miała już swoje dźwięki. Wyszło jeszcze bardziej "leśnie". Z czystym sumieniem mogłam nazwać moją wersję hymnu "Leśny Sanctus". Zresztą, posłuchajcie sami:



Ale w trzy minuty to ja naprawdę już nie dam rady napisać utworu... No, dobrze, przynajmniej nie od razu na chór wielogłosowy i orkiestrę....