19 listopada 2012

daleko od rozumu



.
Zawstydzające, choć nie zaskakujące: o pieniądzach i zawodowcach; zasmucające i godne dalszych rozwinięć: o Jungu i zgromadzeniach.

  
  Budzący - jak zwykle - gorące emocje, Robert Tekieli




10 miliardów na ezoteryzm i magię


10 miliardów na ezoteryzm i magięPrasa kobieca, a nawet dzienniki opiniotwórcze mocno nagłaśniają współczesny irracjonalizm i wszelkie formy duchowości konkurencyjne wobec chrześcijaństwa. Jeszcze więcej złego robią telewizje transmitujące w nocy audycje z wróżącymi i "uzdrawiającymi" okultystami, czy kanały ezoteryczne - mówi w rozmowie z PCh24.pl Robert Tekieli - dziennikarz, publicysta, autor prac poświęconych zagrożeniom duchowym.



Jak dzisiaj kształtuje się zainteresowanie New Age? Ilu czytelników mają w Polsce tego typu publikacje?




Ideologie i toksyczne praktyki New Age, a szerzej - wszelki okultyzm, różne formy magii, nie rozpowszechniają się głównie poprzez czytelnictwo, choć kolorowa prasa kobieca, brukowce, a nawet dzienniki opiniotwórcze rzeczywiście mocno nagłaśniają współczesny irracjonalizm oraz wszelkie formy duchowości konkurencyjne wobec chrześcijaństwa. Jeszcze więcej złego robią ogólnopolskie telewizje, jak choćby TVN, transmitujący w nocy audycje z wróżącymi i uzdrawiającymi okultystami, czy kanały ezoteryczne. Fala magiczno-ezoteryczna zalewająca po 1968 r. cywilizację zachodnią jest tak wielka z dwóch powodów. Po pierwsze, agresywnym atakiem na chrześcijaństwo zainteresowane są liczne i wpływowe środowiska, a po drugie, ponieważ duchowości religii zrób-to-sam oraz pragmatyczny okultyzm odpowiadają na potrzeby współczesnego człowieka, zaspokajają potężne deficyty konsumenta głównego nurtu współczesnej kultury. Pustka i ból, choroba i chęć rozwoju osobistego – New Age ma praktyczne propozycje, które są przedstawiane jako remedium na problemy. W 90 proc. to tylko oszustwo lub złudzenie. Ale ludzie szukają pomocy. Choćby u sprzedawców fałszywej nadziei.




Odpowiadając zaś wprost: to bardzo trudne pytanie, odpowiedź na nie ma słabe podstawy empiryczne. Nikt tego nie bada. Za drugich rządów SLD rozwiązano nawet międzyresortowy zespół monitorujący działanie sekt w naszym kraju. Wiemy zatem z grubsza tyle, że Polacy rocznie na rynku wróżbiarskim wydają około 2 miliardów złotych. Ile zatem wydają na wszystkie dziedziny ezoteryzmu, okultyzmu i New Age? Główną klientelą egzorcystów są ludzie poszkodowani emocjonalnie i duchowo w wyniku uczestnictwa w seansach bioenergoterapeutycznych. Wróżbiarstwo jest drugą dziedziną przysparzającą egzorcystom petentów. Mógłbym więc oszacować, że Polacy wydają od 8 do 10 miliardów złotych rocznie na ezoteryzm i magię! W XXI wieku! A jeśli dodać do tego tak zwaną medycynę niekonwencjonalną, czyli nienaukową, to kwota wzrośnie do 15 miliardów. Ale to wszystko grube szacunki.




Mamy kilkadziesiąt tysięcy zarejestrowanych bioenergoterapeutów i radiestetów, istnieją autoryzowane przez kuratoria i MEN szkoły magii i parapsychologii. Część spośród ośrodków okultystycznych i New Age ukrywa swoją prawdziwą działalność, rozpoznawaną już przez pewną część społeczeństwa jako zagrożenie. W 1989 roku Polska otworzyła się ideologicznie i to, co Zachód przyjmował stopniowo od lat 60., wylało się u nas w jednym momencie. Zjawisko New Age jednak dalej nie jest u nas tak popularne, jak na Zachodzie, zwłaszcza w krajach wysoce zlaicyzowanych.


Wierzenia New Age wpisują się w szersze zjawisko niszczenia mechanizmów poznawczych i obniżania wartości prawdy. Kultura Zachodu od czasów późnego średniowiecza przestaje być miejscem bezpiecznym. Liczba ludzi wierzących w różnego rodzaju irracjonalizmy powoli się w Polsce zwiększa. Natomiast sama liczba osób, które trafiają do egzorcystów nie jest tu miernikiem, ponieważ zwiększyła się liczba duchownych pełniących taką posługę. Trafiają do nich także osoby, których „historia” zaczęła się już dawno temu. Trudno pokusić się tu o szacunki.



W wielu przypadkach działalność wpisującą się w ruch New Age, a precyzyjniej: we współczesny irracjonalizm i okultyzm, prowadzą firmy, ale więcej dzieje się w gospodarczej szarej strefie. Odbywają się targi medycyny naturalnej i ezoterycznej, publikowane są czasopisma, równocześnie to środowisko jest bardzo podzielone, firmy powstają i upadają. Dwutygodnik „Gwiazdy Mówią” ukazuje się od 1995 roku, najstarsze polskie pismo tego typu – „Nieznany Świat” – zadebiutowało próbnym numerem już w 1984 roku, wchodząc na stałe na polski rynek w 1990. Dokładną liczbę ukazujących się dziś czasopism o tematyce New Age, astrologii i okultyzmie trudno oszacować, wiele z nich pojawia się na rynku i wkrótce upada.



Jak wygląda dziś zainteresowanie Polaków samą parapsychologią?



Parapsychologia powstała w drugiej połowie XIX wieku, jest tylko jednym z nurtów nowożytnego okultyzmu, spirytyzmu i magii. Na początku traktowana jako nauka, skompromitowała się już pod koniec XIX wieku, choć do dziś w USA istnieją uniwersytety parapsychologiczne. Odpowiedzią środowisk okultystycznych i ezoterycznych na tę, coraz szerzej zauważaną kompromitację – np. parapsychologicznie badane naukowo w XIX w. „wywoływanie duchów”, co dziś jest „zabawą” rodem z magla i wyjazdów kolonijnych – zatem ich odpowiedzią na to była powstała w latach 70. XX wieku „psychotronika”. To jest ten sam okultyzm co parapsychologia, tylko nie mówi się o duchach, a o „wirach energetycznych”, istotach z innego poziomu wibracji czy o UFO. Kilkusetletnią strategią środowisk okultystycznych jak i środowisk New Age jest zakładanie ciągle nowych masek. Te same praktyki, które „badała” i popularyzowała parapsychologia, są dziś przejęte przez psychotronikę i prezentowane pod innymi nazwami, zatem mamy tu celowe fałszowanie pojęć. Zaś sama parapsychologia jest dziś w odwrocie.



Równocześnie różne praktyki para-terapeutyczne, oparte na ideologiach New Age czy okultyzmie, próbują się ukrywać choćby za szyldem psychologii. To zjawisko przybiera na sile. Mam tu na myśli NLP czyli programowanie neurolingwistyczne, różne formy praktyk medytacyjnych, metodę ustawień rodzinnych Berta Hellingera, hipnozę terapeutyczną itd.



Jakie szkody mogą wyrządzić takie praktyki para-terapeutyczne?



Od najbardziej przyziemnych – wydajemy pieniądze na techniki, które nie działają, które nie są technikami terapeutycznymi – aż po otwarcie na świat duchowy i opętanie. Część technik para-terapeutycznych opartych jest tylko na ideologii, jak NLP, część również na „wchodzeniu” w świat duchowy, jak to ma miejsce w przypadku metody kontroli umysłu według Silvy.



Czy ruchy i doktryny zupełnie skompromitowane i odrzucone przez naukę, jak np. fizjonomika, nie zaczynają dziś żyć drugim życiem?



Oczywiście. Taki jest mechanizm. Wróżenie z kształtu głowy czy znamion było traktowane naukowo w XIX w. Dziś ludzie się z tego śmieją. Choć nie wszyscy… Cały New Age jest albo błędem intelektualnym albo okultyzmem, gnozą, które wegetowały od czasu renesansu na obrzeżach europejskiej kultury, a dziś przebijają się do jej centrum, choć ta oferta jest od dawna dobrze znana i oceniona negatywnie zarówno przez autorytet nowożytnej nauki jak i autorytet religii.



Irracjonalizm zawłaszcza dziś przedziera się przez kolejne sfery życia, próbując korzystać z pozorów nauki i medycyny?



Na taką skalę w praktyce społecznej jest to pewna nowość. Strategia ta została wypracowana w drugiej połowie XIX wieku przez Towarzystwo Teozoficzne, które zaczęło odchodzić od przedstawiania rzeczywistości duchowej jako spirytualnej na rzecz systemu pojęciowego, mówiącego o bezosobowej energii itd. Szerzej napisałem o tym w rozdziale dotyczącym lucyferycznych korzeni New Age w swojej nowej książce „Zmanipuluję Cię, kochanie”. Już od czasów Franza Antona Mesmera, a może nawet Swedenborga, próbowano tworzyć taki sposób przedstawiania poglądów duchowych, który udawałby naukę. Reprezentantem tego samego nurtu był Rudolf Steiner, który próbował stworzyć całą „naukę” duchową, zdobywać wiedzę o świecie w trakcie seansów spirytystycznych i podróży astralnych. W ten kontekst wpisuje się także działalność Carla Gustava Junga, który swoje przekonania ideologiczne i duchowe próbował przedstawiać w formie teorii naukowych. Tymczasem, stosując metodologię popperowską, są to twierdzenia niefalsyfikowane. Jung stworzył zatem rodzaj para-religii psychologicznej. Na tym zresztą polega problem z większością ideologii okultystycznych i New Age: są światopoglądami, choć to ukrywają. Najczęściej głoszą monizm, pan-ergetyzm, optymistyczny progresywizm itp.


Tymczasem teorie Junga odegrały pewną rolę w rozwoju psychologii.



I to bardzo dużą. Co więcej, Kościół na Zachodzie i wręcz niektóre zgromadzenia zakonne traktowane jako intelektualnie sprawne, przyjęły te twierdzenia jako naukowe, a przecież wiele z nich nie jest psychologią neutralną światopoglądowo. Są światopoglądowym ujęciem rzeczywistości, w którym nie ma miejsca dla uznania istnienia transcendentnego świata duchowego. U Junga nie ma miejsca na Boga w Trójcy Jedynego.



Jakie instytucje pomagają ofiarom para-terapii?



Dominikański ruch informacji o sektach, egzorcyści, kapłani charyzmatyczni posługujący modlitwą o uwolnienie oraz prawdziwi terapeuci. W Polsce środowiska naukowe nie zaczęły się jeszcze bronić przed New Age, choć np. są lekarze odrzucający homeopatię jako praktykę nieopartą na nauce. W psychologii techniki takie, jak ustawienie systemowe Berta Hellingera i im podobne wchodzą w polskie środowisko terapeutyczne jak w masło, tymczasem w Niemczech podejście to nie jest uznawane. Jest jasna wypowiedź stowarzyszeń naukowych psychologów: ustawienia rodzinne Berta Hellingera to autorytarna para-terapia. Również w Stanach Zjednoczonych środowiska naukowe wykształciły mechanizmy jasnego wskazywania na to, czym jest nauka. Tam New Age kwitnie, jednak człowiek ma jasny wybór: to jest medycyna oparta na dowodach naukowych a to homeopatia, chiropraktyka czy leczenie kryształami.


Problem sprowadza się do oddziaływania środowisk naukowych na opinię publiczną?



Nie tylko, bo toksyczna duchowo i irracjonalna fala okultyzmu i New Age jest wykorzystywana przez polityków chcących rozbić tradycyjne, oparte na religii struktury społeczne, oraz przez ideologów wrogich chrześcijaństwu. A w tym konkretnym przypadku, o który Pan pytał: polskie środowiska psychologiczne nie wykształciły jeszcze mechanizmów weryfikacyjnych, nie mają one też tak wyrazistych liderów obdarzonych powszechnym zaufaniem, jak środowisko medyczne. Izba lekarska miała siłę, by sprzeciwić się potężnemu lobby homeopatycznemu, pomimo prób zastraszania i pomimo wielkich pieniędzy stojących za handlem preparatami homeopatycznymi. Poza tym, medycyna mimo, iż jest sztuką, jest również nauką. Natomiast psychologia… Ona dopiero aspiruje do tego, by w ogóle zostać uznaną za naukę. Jest w tym środowisku bardzo wielu ludzi praktykujących „terapie” uznawane jedynie przez „nową naukę”, czyli „naukę” New Age. A New Age to właśnie taki wirus, który wkrada się do wszelkich urządzeń i struktur społecznych i zaraża je relatywizmem. Przedefiniowuje. Jezus Chrystus New Age nie jest Jezusem z Nazaretu, Mesjaszem. Nauka New Age nie jest nauką. A poza tym dziś można świadczyć usługi psychologiczne podając się za „doradcę” życiowego i „uzdrawiacza”, zakładając firmę i świadcząc takie nietypowe usługi. New Age nie jest alternatywą, ani duchową ani społeczną. Tak jak religia Jedi, wpisywana w rubryce wyznanie w spisach powszechnych w Australii i Wielkiej Brytanii przez kilkaset tysięcy ludzi, jest tylko duchowością, karykaturą religii. Ale, wyobraźmy to sobie! Są ludzie, dla których scenarzyści "Gwiezdnych wojen" są zwiastunami ich „dobrej nowiny”. Są ludzie czerpiący wiedzę o sensie życia z bajek typu "niech moc będzie z tobą", z ideologii sztuk walki czy danikenów, coelhów, kodów Browna. Czy ich życie skończy się happy endem?


Dziękuję za rozmowę.



Robert Tekieli - poeta, publicysta i dziennikarz, współzałożyciel i redaktor "brulionu". Był zastępcą redaktora naczelnego "Ozonu", aktualne jest współpracownikiem "Gazety Polskiej" oraz "Gazety Polskiej Codziennie". Od wielu lat zajmuje się tematyką New Age i zagrożeń duchowych, wydał "Popularną Encyklopedię New Age", prowadzi serwis newage.info.pl.



Rozmawiał Mateusz Ziomber

za: pch24.pl

27 czerwca 2012

akt strzelisty do języka ojczystego (wymówka)

Zamilkłam. 
Ale tylko po polsku, ponieważ od kilku tygodni dokonuję czynów zuchwałych, pisząc felietony po węgiersku, po czym własnej zuchwałości granice jeszcze przekraczam, odczytując je publicznie w radiu.
Morduję siebie regularnie, przepuszczając myśli przez ubogie sito mojej znajomości tegoż języka. 

I właśnie przed chwilą wyrwał mi się strzelisty akt - kolejne wyznanie miłości do mojego przebogatego i nieposkromionego w zawiłości języka ojczystego, w którym - jak mi się nieraz zdaje - odpowiednio dobranym słowem mogę nadać myśli ów szelmowski błysk w oczach lub też innym, równie zręcznym, wydać czytelnika na pastwę czyhających na jego nieświadomość skojarzeń. A tu po węgiersku... pustkami i sierocymi słowami świecę. Ech, języku ojczysty...

(Felietonów na język polski tłumaczyć nie zamierzam. Raz mi się przydarzyło tłumaczyć swój węgierski artykuł na język polski - dodatkowa męka; przy tym czułam się - jako niewolnik tłumaczonego tekstu - wobec mojego ukochanego języka jak Judasz).

Tymczasem, z podkulonym słownictwem, powracam do mąk twórczych w języku naszych bratanków.

20 maja 2012

Godzina siódma, minut piętnaście

Drodzy słuchacze Mária Rádió, jest środa, godzina siódma piętnaście. Witamy w Napindító (w moim wolnym tłumaczeniu: rozrusznik dnia). Przygotujcie Wasze uszy na węgierski z polskim akcentem... (na szczęście nie jestem główną prowadzącą, a jedynie ozdobnikiem naszej niepowtarzalnej ekipy prowadzącej środowy poranek).

13 maja 2012

Fatima. Co jest naprawdę najważniejsze.

Dziś kolejna rocznica objawień z Fatimy. Tajemnice fatimskie, wizje dzieci i cuda związane z Fatimą to pierwsze skojarzenia, jakie nam towarzyszą z tym wydarzeniem. We wszystkich tych cudownościach umyka to, co jest istotą przesłania zarówno anioła, jak i Matki Bożej:

Anioł mówił:

– Nie bójcie się. Jestem Aniołem Pokoju. Módlcie się ze mną.
I klęcząc nachylił się, aż dotknął czołem ziemi. Pobudzeni nadprzyrodzonym natchnieniem, naśladując Anioła, zaczęliśmy powtarzać jego słowa:
– O Mój Boże, wierzę w Ciebie, wielbię Cię, ufam Tobie i kocham Cię. Błagam Cię o przebaczenie dla tych, którzy nie wierzą w Ciebie, nie wielbią Cię, nie ufają Tobie i nie kochają Cię.
Po trzykrotnym powtórzeniu tych słów podniósł się i powiedział:
– Módlcie się tak. Serca Jezusa i Maryi uważnie słuchają waszych próśb.


– Co robicie? Módlcie się! Módlcie się dużo! Przenajświętsze Serca Jezusa i Maryi chcą okazać przez was miłosierdzie. Ofiarowujcie nieustannie modlitwy i umartwienia Najwyższemu.
– Jak mamy się umartwiać? – zapytałam.
– Z wszystkiego, co możecie, zróbcie ofiarę Bogu jako akt zadośćuczynienia za grzechy, którymi jest obrażany, i jako uproszenie nawrócenia grzeszników. W ten sposób sprowadźcie pokój na waszą Ojczyznę. Jestem Aniołem Stróżem Portugalii. Przede wszystkim przyjmijcie i znoście z pokorą i poddaniem cierpienia, które Bóg wam ześle.


Ujrzeliśmy Anioła trzymającego kielich w lewej ręce, nad którym unosiła się hostia, z której spływały krople krwi do kielicha. Zostawiwszy kielich i hostię zawieszone w powietrzu, Anioł uklęknął z nami i trzykrotnie powtórzyliśmy z nim modlitwę:
– Przenajświętsza Trójco, Ojcze, Synu, Duchu Święty, wielbię Cię z najgłębszą czcią i ofiaruję Ci najdroższe Ciało, Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa, obecnego we wszystkich tabernakulach świata, jako przebłaganie za zniewagi, świętokradztwa i zaniedbania, którymi jest On obrażany! Przez nieskończone zasługi Jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi błagam Cię o nawrócenie biednych grzeszników.
Następnie powstając, wziął znowu w rękę kielich i hostię.
Hostię podał mnie, a zawartość kielicha dał do wypicia Hiacyncie i Franciszkowi, jednocześnie mówiąc:
– Przyjmijcie Ciało i pijcie Krew Jezusa Chrystusa straszliwie znieważanego przez niewdzięcznych ludzi. Wynagradzajcie zbrodnie ludzi i pocieszajcie waszego Boga.
Potem znowu schylił się aż do ziemi, powtórzył wspólnie z nami trzy razy tę samą modlitwę: „Przenajświętsza Trójco... etc.” i zniknął.

Zaś Najświętsza Maryja Panna mówiła:

MATKA BOŻA: Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które On zechce na was zesłać, jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany, oraz jako wyproszenie nawrócenia grzeszników? 
ŁUCJA: Tak, chcemy.
MATKA BOŻA: A więc będziecie musieli wiele wycierpieć. Ale łaska Boża będzie waszą pociechą.

MATKA BOŻA: (do Łucji) Ty jednak zostaniesz tu przez jakiś czas. Jezus chce posłużyć się tobą, aby ludzie Mnie lepiej poznali i pokochali. Chce On ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Tym, którzy je przyjmą, obiecuję zbawienie. Dusze te będą tak drogie Bogu, jak kwiaty, którymi ozdabiam Jego tron.ŁUCJA: Czy zostanę tu sama? 
MATKA BOŻA: Nie, córko. Czy bardzo cierpisz? Nie trać odwagi, nie opuszczę cię nigdy. Moje Niepokalane Serce będzie twoją ucieczką i drogą, która zaprowadzi cię do Boga. 

Chcę, abyście przyszli tu 13 dnia następnego miesiąca i nadal codziennie odmawiali różaniec na cześć Matki Bożej Różańcowej, aby uprosić pokój na świecie i koniec wojny, gdyż tylko Ona będzie mogła wam pomóc.
(...)
Potem dodała: Ofiarujcie się za grzeszników i powtarzajcie wielokrotnie – zwłaszcza gdy będziecie czynić jakąś ofiarę – »O Jezu, czynię to z miłości dla Ciebie, w intencji nawrócenia grzeszników oraz jako zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi«.

Módlcie się, módlcie się wiele i czyńcie ofiary za grzeszników, ponieważ wiele dusz idzie do piekła, bo nie mają nikogo, kto by się za nie ofiarował i modlił. 

Jednych uzdrowię, innych nie. Trzeba, aby się poprawili i prosili o przebaczenie swoich grzechów. I ze smutnym wyrazem twarzy dodała: Niech nie obrażają więcej Boga naszego Pana, który już i tak jest bardzo obrażany.

Módlmy się więc i podejmujmy pokutę w intencji własnego zbawienia i zbawienia tych, którzy się o nie nie troszczą. W końcu zbawienie jest sprawą najbardziej osobistą dla każdego z nas, a przy tym sprawą ostateczną.

4 kwietnia 2012

wielkanocnie

Życząc Czytelnikom wszelkich łask od Chrystusa Zmartwychwstałego, a zwłaszcza zanurzenia się w niepojętej i uszcześliwiającej tajemnicy Jego Męki i Zmartwychwstania...

 

18 marca 2012

reklama św. Józefa

Ostatnio niepoprawnie wysługuję się na blogu ludźmi mądrzejszymi ode mnie. Wysłużę się i tym razem - moją ukochaną św. Teresą od Jezusa:

5. Widząc się zniedołężniałą w tak młodym wieku, opuszczoną przez ziemskich lekarzy, postanowiłam uciec się do lekarzy niebieskich, aby oni mię uzdrowili, bo gorąco pragnęłam zdrowia. Jakkolwiek bowiem z weselem znosiłam chorobę i owszem, nieraz miewałam tę myśl, że gdybym zdrowa będąc, miała zasłużyć sobie na potępienie, lepiej mi pozostać chorą, to jednak zawsze mi się zdawało, że w zdrowiu daleko lepiej będę mogła służyć Bogu. Tak to sami siebie łudzimy, nie chcąc zdać się całkowicie na wszelkie zrządzenia Pana, który lepiej wie, co nam pożyteczne. (s.145)
6. Poczęłam tedy zamawiać Msze św. i odprawiać na te intencje różne nabożeństwa powszechnie przyjęte i zatwierdzone. Innych nabożeństw nigdy nie lubiłam, jak je odprawiają niektórzy, zwłaszcza niewiasty, z różnymi ceremoniami; ja takich wymysłów nie cierpiałam, choć one w nich miały nabożne upodobanie swoje. Później się okazało, że to rzeczy niedobre i tracące zabobonem.
Obrałam sobie za orędownika i patrona chwalebnego świętego Józefa, usilnie jemu się polecając. I poznałam jasno, że jak w tej potrzebie, tak i w innych pilniejszych jeszcze, w których chodziło o cześć moją i o zatracenie duszy, Ojciec ten mój i Patron wybawił mię i więcej mi dobrego uczynił niż sama prosić umiałam. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek aż do tej chwili prosiła go o jaką rzecz, której by mi nie wyświadczył. Jest to rzecz zdumiewająca, jak wielkie rzeczy Bóg mi uczynił za przyczyną tego chwalebnego Świętego, z ilu niebezpieczeństw na ciele i na duszy mię wybawił. Innym Świętym, rzec można, dał Bóg łaskę wspomagania nas w tej lub owej potrzebie, temu zaś chwalebnemu Świętemu, jak o tym wiem z własnego doświadczenia, dał władzę wspomagania nas we wszystkich. Chciał nas Pan przez to upewnić, że jak był mu poddany na ziemi jako opiekunowi i mniemanemu ojcu swemu, który miał prawo Mu rozkazywać — tak i w niebie czyni wszystko, o cokolwiek on Go prosi.
Przekonali się o tym i inni, którym poradziłam, aby się jemu polecili, i coraz więcej jest już takich, którzy go czczą i wzywają, doznając na sobie tej prawdy.
7. Starałam się obchodzić święto jego z wszelką, na jaką się zdobyć mogłam, uroczystością (1). Ale było w tym więcej próżności niż ducha, bo starałam się, by wszystko było piękne i (s.146) wytworne, choć z dobrą intencją. W tym jednak było zło, że gdy Pan mi dawał łaskę uczynienia dobrego, dobro to było pełne niedoskonałości i uchybień; do złego zaś, do próżności, do wytworności z wielką się zręcznością i pilnością przykładałam. Niech mi Pan raczy odpuścić.
Pragnęłabym wszystkich pociągnąć do pobożnej czci tego chwalebnego Świętego, wiedząc z długoletniego doświadczenia, jak wielkie dobra on jest mocen wyjednać nam u Boga. Nigdy jeszcze nie spotkałam nikogo, kto by prawdziwe miał do niego nabożeństwo i szczególną mu cześć oddawał, a nie osiągnął coraz większych korzyści w cnocie, bo on w sposób dziwnie skuteczny wspomaga każdą duszę, która się mu poleca. Od wielu lat już, o ile pamiętam, co roku w dzień święta jego proszę go o jaką łaskę i zawsze ją otrzymuję, a jeśli prośba moja jest w czym niewłaściwa, on ją zawsze sprostuje dla większego dobra mego.
8. Gdybym miała upoważnienie ku temu, chętnie rozszerzyłabym się tu, opisując z wszystkimi szczegółami łaski, przez tego chwalebnego Świętego mnie i innym uczynione, lecz nie chcąc uczynić więcej nad to, co mi kazano, wielu rzeczy pobieżnie tylko dotykam i krócej opisuję, niżbym chciała, a znowu nad innymi dłużej się rozwodzę niż potrzeba; słowem, w tym jak we wszystkim dobrym, brak mi należytego rozsądku. Proszę tylko dla miłości Boga każdego, kto by mi nie wierzył, niech spróbuje, a z własnego doświadczenia przekona się, jak dobra i pożyteczna to rzecz, polecać się temu chwalebnemu Patriarsze i go czcić. Szczególnie dusze oddane modlitwie wewnętrznej powinny go ustawicznie wzywać z ufnością i miłością; nie rozumiem, jak można pomyśleć o Królowej Aniołów i o tych latach, które przeżyła z Dzieciątkiem Jezus, a nie dziękować zarazem świętemu Józefowi za poświęcenie, z jakim wówczas ich oboje opieką swoją otaczał. Kto nie znalazł jeszcze mistrza, który by go nauczył modlitwy wewnętrznej, niech sobie tego chwalebnego Świętego weźmie za mistrza i przewodnika, a pod wodzą jego nie zbłądzi. Obym tylko ja nie zbłądziła, że się ważyłam o nim mówić! Bo choć głośno (s.147) się oświadczam ze swoją dla niego czcią i nabożeństwem, wszakże w służbie jemu należnej i w naśladowaniu przykładu jego zawsze byłam niewierna (2).
On, w swej łaskawości sprawił to, że podniosłam się z łoża boleści i znowu chodzić mogłam, a ja, w swej nędzy łaski tej na złe użyłam.
 "Księga życia" VI

za: voxdomini.pl

25 lutego 2012

pochwała smutku

Gdyby Węgrzy umieli po polsku, zasmuciliby się z radości, że się tak zwęgrzyłam :) 
Na progu Wielkiego postu miałam zamiar pisać o ciszy, która jest tlenem dla życia duchowego i o jej rodzajach - nie każda daje życie, a życie wieczne, tylko jedna.
Tymczasem dziś w czytaniu duchowym Benedykt XVI uraczył mnie fragmentem "Jezusa z Nazaretu", którym pragnę się podzielić, jako inspiracją wielkopostną:


"Wróćmy jednak do drugiego Błogosławieństwa:"Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni". Czy właściwym jest smucić się i błogosławić smutek?..."

26 stycznia 2012

Dlaczego jedyny? (autoreklama)

Zdarzyło mi się. Wydałam książkę. Powstała ona jako praca magisterska pod dźwięcznie brzmiącym tytułem: "Jedyność i powszechność tajemnicy zbawczej Jezusa Chrystusa jako podstawa dialogu międzyreligijnego według deklaracji Dominus Iesus". Mimo tego nadaje się jednak do czytania :)

Kiedy postawiłam temat-tezę nawet nie spodziewałam się tego, że badania zaprowadzą mnie w sam środek nie tylko wielkiego współczesnego sporu teologicznego, ale w sam środek wielkiego kryzysu w teologii. I że będę musiała to jakoś ogarnąć, zrozumieć, uporządkować (przynajmniej w dziedzinie, którą opisywałam).
Pisanie pracy magisterskiej, zamiast być nudnym ciułaniem zdań nie swoich, stało się często mrożącym krew w żyłach poznawaniem korzeni, zakresu, działania, perspektyw i w pewnym sensie bardzo praktycznych przejawów kryzysu w teologii i w Kościele. Ja sama,  pod wpływem lektur bohaterów mojej książki, ze skraju modernizmu w te pędy skierowałam się ku niezmiennej od 2000 tysięcy lat nauce Kościoła Katolickiego i w ten sposób stałam się gorliwą ratzingerystką.

Przyznaję, książka jest teologiczna i choć starałam się pisać ludzkim językiem, w wielu miejscach wymaga solidnych żuchw intelektualnych, żeby móc przeżuć co-autor-chciał-powiedzieć. Ci, którzy ją czytali jako pracę magisterską, przemyślnymi wysiłkami zmusili mnie do wydania tejże.



W ramach reklamy pozwolę sobie zamieścić fragment przedmowy, napisanej przez x. Zbigniewa Chromego:

Książka, którą czytelnik otrzymuje do rąk obszernie podejmuje temat dialogu międzyreligijnego w kontekście katolickiej nauki o jedyności i powszechności zbawczej Jezusa Chrystusa, ukazując tę naukę jako niezbędny warunek dialogu chrześcijaństwa z innymi religiami. Praca ta jest twórczym komentarzem do wspomnianej wyżej deklaracji Dominus Iesus. Przekazuje ona obok katolickiego punktu widzenia, także ujęcie pluralistycznej teologii religii w jej trzech klasycznych wariantach, referując poglądy R. Panikkara, J. Hicka i P. Knittera – głównych przedstawicieli nurtu pluralistycznego. To stosunkowo niewielkie dzieło jest doskonałym wprowadzeniem w złożoną problematykę dialogu międzyreligijnego, mogącym stanowić swego rodzaju elementarz dla osób pragnących poznać złożone kwestie dotyczące teologii religii.
x. dr Zbigniew Chromy
A jako przystawkę - fragment wstępu:
Dlaczego deklaracja korygująca błędy doktrynalne została potraktowana na jako punkt zwrotny (tudzież krytyczny) całego dialogu międzyreligijnego? (...) Czy deklaracja o jedyności i powszechności zbawczej
Jezusa Chrystusa i Kościoła wskazuje pozytywne wyjście z sytuacji, którą krytykuje, i może być dokumentem inspirującym do dalszego rozwijania dialogu międzyreligijnego?
i zakończenia:
Propozycje Dominus Iesus dla dialogu międzyreligijnego nie dorównują śmiałym perspektywom wizji pluralistów. Przypominają raczej dreptanie w miejscu, a nawet zawracanie. Ale wydaje się, że również ta powściągliwość jest wyrazem troski o dialog międzyreligijny aby przede wszystkim zachowywał swój charakter chrześcijański. Na pytanie, czy treść dokumentu może być inspiracją dla teologów zajmujących się dialogiem międzyreligijnym – wydaje się, że trzeba mimo wszystko odpowiedzieć twierdząco. Właściwie w odniesieniu do opcji pluralistycznej kryje w sobie wręcz rewolucyjne wezwanie do zgoła innego niż Hickowski „przewrotu kopernikańskiego”: do szukania rozwiązania paradoksu dialogu międzyreligijnego i misji wiernej ortodoksji wewnątrz paradoksu bóstwa i człowieczeństwa Jezusa Chrystusa, a nie poza nim. Wiąże się to z zawróceniem i pewnym „marnotrawstwem” części dotychczasowych wysiłków, ale jak zauważa we wstępie do „The Great Divorce” C.S. Lewis:
„Próba [małżeństwa Nieba z Piekłem] zasadza się na przekonaniu, że rzeczywistość nigdy nie każe nam stanąć przed wyborem ostatecznym „albo-albo” (…); że zwyczajny rozwój, przystosowanie albo udoskonalenie w jakiś sposób przemienią zło w dobro, bez żądania od nas ostatecznego i całkowitego wyrzeczenia się wszystkiego, co chcielibyśmy zatrzymać. To przekonanie uważam za katastrofalny błąd (…). Nie żyjemy w świecie, gdzie wszystkie drogi są promieniami koła i jeśli podążać którąś dostatecznie długo zbliżają się do siebie, żeby w końcu spotykać sie w jednym punkcie (…). Dobro, kiedy dojrzewa, staje się coraz bardziej różne nie tylko od zła, ale i od innego dobra. Nie sądzę, żeby wszyscy, którzy wybierają złe drogi przepadli, ale myślę, że ich ratunek jest w zawróceniu na dobrą drogę. Ostateczny wynik może okazać się dobry, ale tylko wtedy, jeśli się wróci do miejsca, w którym został popełniony błąd i zacznie się jeszcze raz z tego samego miejsca, a nigdy przez zwyczajne brnięcie dalej. Zło może być cofnięte, ale nie może rozwinąć się w dobro”

Zainteresowanych moją książką proszę o kontakt mailowy (zakładka "o mnie") - jakoś się dogadamy ;)

23 stycznia 2012

dla zagubionych w czasie (i przestrzeni)

W liście św. Teresy Benedykty od Krzyża znalezione:

Bóg czyni wszystko we właściwym czasie. Niczego nie czyni poza czasem, lecz zawsze wszystko w najlepszej chwili, dając mi co trzeba we właściwym momencie.
(św Ambroży, z komentarza do Psalmu 118)
I współczesny, bardziej frywolny komentarz w tym temacie:

6 stycznia 2012

poznajmy kandydata na świętego

Chodzi o abpa Fultona J. Sheena, którego kazanie o Mszy Świętej niedawno zamieściłam. Pojawił się blog z wypowiedziami arcybiskupa. Niniejszym reklamuję, ponieważ - moim zdaniem - warto posłuchać tego, co abp Sheen ma nam do powiedzenia.









Przyznaję, że teksty abpa Sheena podobają mi się tak bardzo, że trudno było mi wybrać jeden, czy dwa na reklamę. Zamieściłam ich więcej :)

 Msza święta nie jest pamiątką. Gdy idziesz na Mszę świętą, to nie jest to samo, co pójście, na przykład, na wzgórze Golgoty, oderwanie kawałka skały i powiedzenie: "to jest pamiątka z miejsca, na którym umarł nasz Pan". Nie, Msza święta jest wizją, jest ona akcją w czasie i w wieczności. Jest ona akcją w czasie, gdyż ma ona miejsce na naszych oczach, na ołtarzu. Jest ona również akcją w wieczności, jeśli chodzi o jej zbawczą wartość. Wszystkie zasługi śmierci, zmartwychwstania, wniebowstąpienia i uwielbienia naszego Pana odnoszą się do nas. Jednoczymy się z tym wielkim aktem Miłości. Msza święta nie jest zatem pamiątką odrębną od krzyża. Jeśli w trakcie Mszy świętej zamkniemy oczy i skoncentrujemy się na jej tajemnicy, znajdziemy się u stóp krzyża wraz z Maryją, Marią Magdaleną i świętym Janem.

Czy zauważyliście kiedyś, jak bardzo współczesna architektura pozbawiona jest dekoracji? W jakim kontraście stoi ona wobec katedr, w których znaleźć było można wszystko, nawet krowy i anioły, czasem również małe diabły wyglądające zza węgła! Dawna architektura zawsze wykorzystywała rzeczy materialne jako symbole spraw duchowych. Dzisiaj nasza architektura jest nudna, nic tylko stal i szkło, prawie jak pudełko krakersów. Dlaczego tak jest? Ponieważ nasi architekci nie mają do przekazania żadnego duchowego przesłania. Materiały budowlane są tylko materiałami, niczym więcej, stąd brak detalu, brak doniosłości, brak znaczenia, brak duszy. Zastanawiam się, czy detal i dekoracja w architekturze nie zanikły w świecie w tym samym czasie, w którym zanikła uprzejmość. Z całą pewnością nie jesteśmy w tym stuleciu tak uprzejmi, jak byliśmy w innych stuleciach. Prawdopodobnie przyczyną jest to, że nie wierzymy już, iż ludzie mają dusze. Są po prostu innymi zwierzętami i dlatego powinni być traktowani jako środek do realizacji naszych celów. Gdy uwierzysz, że obok ciała istnieje też dusza, zaczynasz nabierać wielkiego szacunku wobec osoby.
 
Ten srebrny krucyfiks, który noszę, noszę w ramach zadośćuczynienia. Pewnego dnia byłem w żydowskim sklepie jubilerskim w Nowym Jorku; znałem tego jubilera od dwudziestu lub dwudziestu pięciu lat. Powiedział do mnie: "Mam dla ciebie trochę srebrnych krucyfiksów." Podał mi torbę wypełnioną srebrnymi krucyfiksami, było ich ponad sto. Spytałem: "Skąd je wziąłeś?". "Och" - odpowiedział - "od zakonnic, przyniosły je i powiedziały: 'nie będziemy już nosić krucyfiksu, za bardzo oddziela nas od świata. Ile nam za nie zapłacisz?' ". Jubiler powiedział: "Odważyłem im trzydzieści srebrnych monet". Później spytał mnie: "Co jest nie tak z twoim Kościołem? Myślałem, że krucyfiks coś dla was znaczy." Opowiedziałem mu zatem, co było nie tak. Trzy miesiące później przyjąłem go na łono Kościoła. 
 
Pewnego razu głosiłem rekolekcje w więzieniu o szczególnie zaostrzonym rygorze, w którym było osadzonych 1979 więźniów. Wszyscy z nich myśleli oczywiście, że ja noszę biały kapelusz, a oni - kapelusze czarne*; że oni są źli, a ja jestem dobry. Od jakich słów mogłem zacząć moje kazanie? Rozpocząłem je w ten sposób: "Panowie, chcę, abyście wiedzieli, że istnieje między wami a mną jedna ogromna różnica. Wy zostaliście schwytani, a ja nie". Innymi słowy, wszyscy jesteśmy grzesznikami.