18 marca 2012

reklama św. Józefa

Ostatnio niepoprawnie wysługuję się na blogu ludźmi mądrzejszymi ode mnie. Wysłużę się i tym razem - moją ukochaną św. Teresą od Jezusa:

5. Widząc się zniedołężniałą w tak młodym wieku, opuszczoną przez ziemskich lekarzy, postanowiłam uciec się do lekarzy niebieskich, aby oni mię uzdrowili, bo gorąco pragnęłam zdrowia. Jakkolwiek bowiem z weselem znosiłam chorobę i owszem, nieraz miewałam tę myśl, że gdybym zdrowa będąc, miała zasłużyć sobie na potępienie, lepiej mi pozostać chorą, to jednak zawsze mi się zdawało, że w zdrowiu daleko lepiej będę mogła służyć Bogu. Tak to sami siebie łudzimy, nie chcąc zdać się całkowicie na wszelkie zrządzenia Pana, który lepiej wie, co nam pożyteczne. (s.145)
6. Poczęłam tedy zamawiać Msze św. i odprawiać na te intencje różne nabożeństwa powszechnie przyjęte i zatwierdzone. Innych nabożeństw nigdy nie lubiłam, jak je odprawiają niektórzy, zwłaszcza niewiasty, z różnymi ceremoniami; ja takich wymysłów nie cierpiałam, choć one w nich miały nabożne upodobanie swoje. Później się okazało, że to rzeczy niedobre i tracące zabobonem.
Obrałam sobie za orędownika i patrona chwalebnego świętego Józefa, usilnie jemu się polecając. I poznałam jasno, że jak w tej potrzebie, tak i w innych pilniejszych jeszcze, w których chodziło o cześć moją i o zatracenie duszy, Ojciec ten mój i Patron wybawił mię i więcej mi dobrego uczynił niż sama prosić umiałam. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek aż do tej chwili prosiła go o jaką rzecz, której by mi nie wyświadczył. Jest to rzecz zdumiewająca, jak wielkie rzeczy Bóg mi uczynił za przyczyną tego chwalebnego Świętego, z ilu niebezpieczeństw na ciele i na duszy mię wybawił. Innym Świętym, rzec można, dał Bóg łaskę wspomagania nas w tej lub owej potrzebie, temu zaś chwalebnemu Świętemu, jak o tym wiem z własnego doświadczenia, dał władzę wspomagania nas we wszystkich. Chciał nas Pan przez to upewnić, że jak był mu poddany na ziemi jako opiekunowi i mniemanemu ojcu swemu, który miał prawo Mu rozkazywać — tak i w niebie czyni wszystko, o cokolwiek on Go prosi.
Przekonali się o tym i inni, którym poradziłam, aby się jemu polecili, i coraz więcej jest już takich, którzy go czczą i wzywają, doznając na sobie tej prawdy.
7. Starałam się obchodzić święto jego z wszelką, na jaką się zdobyć mogłam, uroczystością (1). Ale było w tym więcej próżności niż ducha, bo starałam się, by wszystko było piękne i (s.146) wytworne, choć z dobrą intencją. W tym jednak było zło, że gdy Pan mi dawał łaskę uczynienia dobrego, dobro to było pełne niedoskonałości i uchybień; do złego zaś, do próżności, do wytworności z wielką się zręcznością i pilnością przykładałam. Niech mi Pan raczy odpuścić.
Pragnęłabym wszystkich pociągnąć do pobożnej czci tego chwalebnego Świętego, wiedząc z długoletniego doświadczenia, jak wielkie dobra on jest mocen wyjednać nam u Boga. Nigdy jeszcze nie spotkałam nikogo, kto by prawdziwe miał do niego nabożeństwo i szczególną mu cześć oddawał, a nie osiągnął coraz większych korzyści w cnocie, bo on w sposób dziwnie skuteczny wspomaga każdą duszę, która się mu poleca. Od wielu lat już, o ile pamiętam, co roku w dzień święta jego proszę go o jaką łaskę i zawsze ją otrzymuję, a jeśli prośba moja jest w czym niewłaściwa, on ją zawsze sprostuje dla większego dobra mego.
8. Gdybym miała upoważnienie ku temu, chętnie rozszerzyłabym się tu, opisując z wszystkimi szczegółami łaski, przez tego chwalebnego Świętego mnie i innym uczynione, lecz nie chcąc uczynić więcej nad to, co mi kazano, wielu rzeczy pobieżnie tylko dotykam i krócej opisuję, niżbym chciała, a znowu nad innymi dłużej się rozwodzę niż potrzeba; słowem, w tym jak we wszystkim dobrym, brak mi należytego rozsądku. Proszę tylko dla miłości Boga każdego, kto by mi nie wierzył, niech spróbuje, a z własnego doświadczenia przekona się, jak dobra i pożyteczna to rzecz, polecać się temu chwalebnemu Patriarsze i go czcić. Szczególnie dusze oddane modlitwie wewnętrznej powinny go ustawicznie wzywać z ufnością i miłością; nie rozumiem, jak można pomyśleć o Królowej Aniołów i o tych latach, które przeżyła z Dzieciątkiem Jezus, a nie dziękować zarazem świętemu Józefowi za poświęcenie, z jakim wówczas ich oboje opieką swoją otaczał. Kto nie znalazł jeszcze mistrza, który by go nauczył modlitwy wewnętrznej, niech sobie tego chwalebnego Świętego weźmie za mistrza i przewodnika, a pod wodzą jego nie zbłądzi. Obym tylko ja nie zbłądziła, że się ważyłam o nim mówić! Bo choć głośno (s.147) się oświadczam ze swoją dla niego czcią i nabożeństwem, wszakże w służbie jemu należnej i w naśladowaniu przykładu jego zawsze byłam niewierna (2).
On, w swej łaskawości sprawił to, że podniosłam się z łoża boleści i znowu chodzić mogłam, a ja, w swej nędzy łaski tej na złe użyłam.
 "Księga życia" VI

za: voxdomini.pl