Zanim cokolwiek w temacie napisze, pragne przeprosic Czytelnikow za ten i przyszle posty, calkowicie odrabane od uroczych polskich kreseczek i ogonkow. Poki co, nie mam ochoty sciagac i instalowac polskiego ustawienia klawiatury w komputerze, z ktorego wprost wyziera wegierski i tylko wegierski...
Wlasnie, tak przy okazji, polecam sie modlitwom Czytelnikow, bo od poczatku wrzesnia jestem szczesliwa mieszkana Budapesztu - to jest kraj mojego misyjnego poslania. Zmaganie sie z nauka wegierskiego jest, co prawda wazne i niezwykle zajmujace, ale tak naprawde przegralabym sromotnie te misje, gdybym nie pokochala i nie obdarzyla miloscia (z zyciem wlacznie) Wegrow i Wegry z takim rozmachem, jaki mial miejsce dwa tysiace lat temu na wzgorzu Golgoty. Bez laski Pana to oczywiscie i niemozliwe i wrecz zuchwale, dlatego to bardzo polecam Waszym modlitwom i siebie sama i Wegry wlasnie. A teraz - do dziela:
(Post troche jakby osobisty, wzial sie z komentarzy do poprzedniego posta; ale mysle, ze chetnie przeczyta go nie tylko Troll Blogosfery...)
TB: Pozostaje tylko jedno pytanie: Czy widziałaś jak modlił sie pan Tekieli w pierwszej części do Ducha Świętego? Zaiste, ciekawe ma techniki.
- Tak, widzialam. Nawet po Twoich komentarzach jeszcze raz to obejrzalam. Musze powiedziec, ze mamy zupelnie inny sposob patrzenia, ale do rzeczy:
TB: (0:04 - 0:07) Najpierw widząc że zakonnik patrzy na parę sekund złożył ręce normalnie.
- Smiem twierdzic, ze jak zakonnik patrzyl, to pan Robert sobie zupelnie niepoboznie poprawial spadajace spodnie. Kiedy skladal rece do modlitwy, zakonnik wlasnie przestal patrzyc. Potem zakonnik sie znow patrzyl, pan Robert jednak najwidoczniej nie zorientowal sie w sytuacji, a zakonnik, co gorsza, w ogole nie wykazywal oznak zgorszenia, oburzenia, albo chocby zdziwienia. Czyzby nie zdarzyla sie nic takiego?...
TB: (0:08 - 1:13) potem zaraz je opuścił i przytknął do tułowia, nie na kształt gestu kapłana. Mnie się to raczej kojarzy z jakąś newage'owską techniką czerpania energii z kosmosu czy coś w tym guście. Gdzieś już coś takiego widziałem, ale nie wiem gdzie. Szukałem, googlałem nie znalazłem. W każdym razie w Kościele nie widziałem żeby tak ludzie się modlili.
- Rozumiem, ze moze Ci sie ten gest tak kojarzyc; ja akurat wole tradycyjne gesty liturgiczne, nawet w modlitwie prywatnej. Niemniej jednak, musze powiedziec, ze o ile na Mszy sw. w Polsce takiego gestu nie spotkasz, o tyle na spotkaniach Odnowy w Duchu Swietym tak; poszperalam i zamieszczam pare fotek – zeby bylo kolorowo na bialym…
Gest ten, z tego co wiem, jest interpretowany jako zaproszenie Ducha Swietego, prosba o Niego, otwarcie sie na Niego.
Wiecej jeszcze na ten temat w mini-wymadrzaniu sie na temat roznic w postawach modlitewnych, z ktorego chyba zrobie drugi odcinek.
TB: (1:14 - 1:48) Następnie (SIC!!!) splótł ręce w kształt jogińskiej mudry "strzała wadżra" - wszystkie palce splecione oprócz wskazującyh, te są wyprostowane. To akurat pamiętałem, bo mama mojej przyjaciółki praktykuje jogę, kiedyś przyszła i zaczęła sobie wyłamywać palce zachwalając że podobno dobrze działa na wątrobę, zaparcia i wybiela zęby. :D Rozśmieszyła mnie tylko, ale tą mudrę zapamiętałem. Mudra ta jest także opisana tutaj na samym końcu (z racji kiepskiego formatowania, radzę zaznaczyć cały tekst wciskając ctrl-a) http://www.tajemnicenatury.pl/3f.html wraz ze zdjęciem http://www.tajemnicenatury.pl/picks/mudra24.jpg
- No, musze niestety przyznac, ze „Wasc machasz jak cepem”…:) (musialam podlinkowac - taki pojedynek...) Wiem, ze wedlug tej strony, ktora podajesz, mudra vajra wyglada bardzo podobnie do gestu Tekielego, ale tak sie sklada, ze sam Budda ma na temat tej mudry troche odmienne zdanie:
Poszukalam i znalazlam prawdziwa nazwe tejze mudry (to tak dla porzadku, jak juz sie tymi rzeczami zajmujemy…)
To mudra uttarabodhi. Moze znajoma niedokladnie zapamietala... na co jej wtedy zadziala? az strach pomyslec... :-D
TB: (1:48 - 2:00) Coś wykręca dziwnie te ręce, ale to już mogę ewentualnie uznać za normalny gest modlitewny.
- Moje wrazenia zachowania pana Roberta Tekielego podczas piesni do Ducha Swietego (prosze wlaczyc glosniki podczas ponownego ogladania, dzwiek przyda sie do wyjasnienia jednego z opisanych przez Ciebie fenomenow) sa takie, ze pan Tekieli probuje sie skupic, co nawet mimo wieloletniego doswiadczenia i modlitwy i pracy w mediach, nie jest takie proste, kiedy sie stoi na scenie „na zywo” (”na martwo” tez ;-P ). Stad tez zmiany pozycji modlitewnych – kiedy probujesz sie skupic, ale srednio Ci to idzie, najczesciej co jakis czas zmieniasz pozycje, gest, najczesciej polsiwadomie. Przy zmianach pozycji/gestow warto tez zauwazyc, ze zmieniaja sie one wraz ze zmianami melodii piosenki (tak na marginesie powiem, ze pierwsze moje wrazenie, kiedy ogladalam ten material przed publikacja, bylo takie, ze pan Tekieli myslal, ze po jednokrotnym przespiewaniu piosenka sie skonczy – a tu powtorka, upss…). Co do tego wykrecania rak… o tym jeszcze w drugim odcinku
TB: (2:00 - 2:20) Dopiero na koniec przyjmuje na chwilę pozycję kapłańską a przy 2:20, kiedy tekst modlitwy minął znowu składa na kilka sekund ręce normalnie jak hindus i katolik do modlitwy.
- O tym tez w drugim odcinku – zeby nie rwac sobie mysli :)
TB: I to wszystko jest dla mnie baaardzo dziwne.
- A dla mnie najdziwniejsze jest to, ze zajmuje sie tym postem od zupelnie niespodziewanej strony…
TB: Jak już mówiłem w innych rzeczach mnie przekonałaś, ale w kwestii składania rąk do modlitwy uważam, że w świetle tego co mówi o gestach pan Tekieli sama straciłaś swoje podstawy, bo nie argumentujesz tego tak rzeczowo i ładnie jak całą resztę. Każesz googlać i szukać. Otóż poguglałem…
- Dziekuje za diagnoze moich podstaw, jednoczesnie z przykroscia informuje, ze mija sie ona z prawda. Przykazanie pogooglania sobie bylo podyktowane wewnetrznym buntem, ktory mozna zwerbalizowac mniej wiecej tak: „Czy ten gosc nie ma internetu, nie mowiac o bibliotekach? Czy wszystkie informacje i wyjasnienia ja mu musze pisac? Niech sobie pogoogla, ja sie zamierzam wegierskiego uczyc, a nie za niego robote odwalac”. Ot, co: lenistwo zwykle i tyle.
TB: i znalazłem fragment:
"Złożenie rąk
Od XIII w. zaczął się rozpowszechniać nowy zwyczaj składania rąk z wyprostowanymi palcami. Zwyczaj ten praktykowany był tak w liturgii, jak i poza liturgię. Ten sposób składania rąk wywodzi się z frankońskiej formy składania hołdu zwierzchnikowi (tzw. homagium). Wasal ze złożonymi rękami występował przed swoim suwerenem, otrzymując od niego zewnętrzny znak inwestytury. Obrzęd ten wszedł do święceń kapłańskich, gdzie nowo wyświęcony kapłan swoje złożone ręce wkłada w ręce biskupa, przyrzekając mu i jego następcom posłuszeństwo i szacunek. W liturgii Mszy św. np. kapłan trzyma ręce złożone podczas procesji do ołtarza, podczas aktu pokutnego, hymnu Chwała na wysokości Bogu, wyznania wiary. Wierni składają w ten sposób ręce przy modlitwie, tak podczas liturgii, jak i poza nią."
http://liturgia.wiara.pl/doc/420686.Postawy-i-gesty-w-liturgii/9
- No przyznam, ze poszukiwania konczace sie na jednym fragmentcie troche mnie rozczarowaly.
TB: Świecki zwyczaj zaadoptowany przez Kościół w średniowieczu. Ale jak mówi pan Tekieli "nieświadome powielenie gestu wystarczy, by czcić obce bóstwa". Z tego wynika jasno, że od XIII w. czcimy najwyższą trójcę hinduizmu Brahmę, Sziwę i Wisznu. Dlatego uważam, że pan Tekieli sieje zabobon, albo przynajmniej "rzeczy nie do końca przemyślane".
- Alez my wcale nie powielamy tego gestu – mimo, ze dla przygodnego, a szukajacego dziury w calym obserwatora te gesty wygladaja identyczne, jest miedzy nimi gleboka roznica, ktora wyjasnie oczywiscie pozniej. Tekielemu chodzi o praktykowanie jogi „dla zdrowia” lub wymachiwanie rekami w satanistycznych gestach, zeby byc „cool”. Jak zapewne zauwazyles, ale zapomniales napisac, swiecki zwyczaj zaadaptowany w sredniowieczu wrasta w konkretna forme liturgiczna, obrazuje konkretna sytuacje modlitewna i nie jest bezmyslnym gestem, czynionym nieswiadomie, ale ma chrzescijanski charakter i znaczenie. Zeby bylo tak, jak zarzucasz, czyli ze „od XIII w. czcimy…” itd., musielibysmy sprowadzic ten gest z Indii, a nie od jakis Frankow. Wtedy musielibysmy sie rzeczywiscie zastanowic, czy aby wiemy, co robimy w czasie modlitwy… Zreszta, Twoja uwaga jest jak najbardziej sluszna, jesli chodzi o pospieszna i entuzjastyczna inkulturacje, ktora chce wlaczac do katolickiej liturgi np. tance liturgiczne – niestety, czesto jest tak, ze nie do konca wiemy, co robimy (pomijajac juz inne wzlgedy, o ktorych mozna sobie przeczytac chocby w "Duchu Liturgii" Ratzingera).
Wyjasnienie, dlaczego uwazasz, ze pan Tekieli sieje zabobon uwazam za wysoce niewystarczajace. Powod tego, moze byc dwojaki (a o trzecim nie wspomne :-D jesli chcesz wiedziec czemu, napisz na priv. ): albo nie do konca wiesz, czym jest zabobon, albo jestes niekonsekwentny w dowodzeniu ,inie doprowadzasz go do jasnych wnioskow i sie gubisz albo nie masz odwagi.
TB: I jeszcze co do zabobonów pana Tekieli, przekopiuje Ci interesujący fragment wywiadu, bo wiem, że lubisz tego kaznodzieję
- Lubie pana Tekielego, mialam nawet raz okazje sluchac go na zywo (zwialam natenczas z cwiczen na uniwerku, ale nie mam wyrzutow sumienia z powodow, ktorych upubliczniac nie bede; zreszta, byla to rowniez okazja posluchac na zywo p. Leszka Dokowicza) jako czlowieka, ktory wiele przeszedl i teraz bardzo madrze tym sluzy.
Tu, przy okazji „kaznodziei”, rozprawie sie z Twoim… przecenianiem pana Roberta Tekielego. Tak, tak. Bo widzisz, w Kosciele Katolickim prawo do zobowiazujacego nauczania prawd wiary maja ci i tylko ci, ktorzy otrzymuja taka wladze, a otrzymuja ja z rak biskupow, ktorzy otrzymali ja od wczesniejszych biskupow, ktorzy z kolei od jeszcze wczesniejszych i tak dochodzimy do biskupow, ktorzy otrzymali wladze nauczania od apostolow, ktorym Pan Jezus osobiscie polecil glosic Ewangelie i dal im do tego moc i zeslal Ducha Swietego. Dlatego w Kosciele nie kazdy (nawet bardzo uczony teolog) moze sobie gadac co chce i podawac to jako prawde wiary (dotyczy to nawet pojedynczych biskupow, ktorym zdarza sie rozne glupoty plesc czy robic; ale o tym juz mowilismy). Nawet biskupi i papiez nie sa posiadaczami, ale straznikami i glosicielami wiary, wiec nie maja prawa niczego w niej zmieniac.
Wracajac do terazniejszosci i naszego bohatera: pan Tekieli nie jest ani biskupem katolickim, ani nawet ksiedzem, czy diakonem, wiec nie ma sakramentalnej mocy gloszenia i wyjasniania Ewangelii – a to wlasnie jest zadanie kaznodziei w Kosciele Katolickim. Pan Tekieli jest czlowiekiem, ktory mocno sie w zyciu poparzyl, ale z tego wyszedl i teraz przestrzega innych, zeby sie nie dali tak poparzyc. To jest troche tak, jak z niektorymi pacjentami, ktorzy dlugo chorujac, a majac przy tym troche dociekliwosci, staja sie ekspertami od swojego (czy podobnych) przypadkow. I w tejdziedzinie sa bezcenni, bo zaden zdrowy nie opowie i nie przekona o sprawach zwiazanych z choroba tak, jak ten, ktory ta chorobe przeszedl. Jednak jego jezyk nie bedzie tak precyzyjny, jak lekarzy na sympozjum medycznym. I o tym trzeba pamietac: pan Tekieli nie jest teologiem i wcale nie probuje nim byc, dlatego traktowanie jego swiadectwa jako summy teologicznej jest… powiedzmy lagodnie bledem metodologicznym.
Poza tym, nie musisz wcale wierzyc temu, co mowi pan Tekieli – nie jest dogmatem wiary; zdanie "Pan Tekieli ma zawsze racje, jesli pan Tekieli nie ma racji, patrz powyzej", choc trzeba od razu przyznac, ze ktorego egzorcysty bys sie nie spytal, bedzie Ci mowil mniej wiecej to samo. A to juz sa ludzkie i z doswiadczeniem (lekarze) i z realna wladza powierzona przez Kosciol do walki z szatanem.
TB: i na pewno jesteś ciekawa co ma do powiedzenia :D
Podczas dyskusji promującej najnowszy numer "brulionu" - pisma, które wylansowało najgłośniejsze nazwiska młodej literatury ostatnich 10 lat - jego szef, Robert Tekieli, powiedział na Zamku Ujazdowskim: Był czas, że czytałem tylko trzy książki. W swoim piśmie ogłosił m.in., że w tekstach Kazika znalazł tylko trzy nieprawdziwe zdania.
BOGNA ŚWIATKOWSKA - Jakie to były książki?
ROBERT TEKIELI - (śmiech) Dobre.
BŚ - Ale tytuły.
RT - Biblia, Dzienniczek siostry Faustyny, a trzeciej nie powiem.
BŚ - A te trzy nieprawdziwe zdania u Kazika?
RT - "Mieszkam w Polsce, coś tam meneli wielu, jutro spotkają się w kościele". To nieprawda, menele nie chodzą do kościoła. Jeśli ktoś tego nie wie, nie zna naszego kraju.
BŚ - Drugie?
RT - "Jutro, coś tam zabiją mnie za kształt mojego nosa". Nieprawda. W Polsce, jak sama dobrze wiesz, nikt nie zabija za kształt nosa. Maćka Chmiela ktoś tam napadał w autobusie, ale to nie dlatego, że miał taki a nie inny kształt nosa, tylko dlatego, że miał okulary. A ludzie,
którym się nie poszczęściło i nie trafili na studia, tylko do wojska, nie lubią studentów. Zabójca Tomka Jaworskiego to powiedział wprost. Poziom antysemityzmu w Polsce jest o wiele niższy niż np. we Francji. Jesteśmy poniżej średniej europejskiej i zawsze byliśmy. Żydzi do nas uciekali, mieli tu jedyną poza swoim krajem prawdziwą, autentyczną kulturę. Chasydyzm wydał naprawdę wielkie dzieła.
BŚ - A trzecie?
RT - Trzeciego nie powiem.
BŚ - Trzeciej rzeczy nie mówisz. Chciałam cię zupełnie poważnie zapytać o znaczenie, jakie ma dla ciebie trójka.
RT - Żadne. Numerologia była 2-3 tysiące lat temu pewnym przybliżeniem świata, ale w kręgu naszej cywilizacji powstała nauka. I nauka, i poezja służą do przybliżania prawdy, a te wszystkie odpitagorejskie czy jeszcze szamańskie dziedziny wiedzy przegrywają z nauką. Numerologia, jak wszystkie tego typu dziedziny, ma w sobie bardzo niebezpieczny chwyt. Z naprawdę dużym prawdopodobieństwem można np. powiedzieć, że ludzie, którzy robią dobre interesy, mają inne cyfry w dowodach osobistych, paszportach, od tych, którzy robią złe interesy. Mają inne numery telefonów i to mogę udowodnić sięgając do notesu. Ale to nie jest dowód na nic. Szamanizm, czarostwo, wicca, gnostycyzm, kabała, astrologia i wszystkie te dziedziny mieniące się zagubioną wiedzą, tu można wymieniać cały spis treści encyklopedii new age'u, one wszystkie mają jeden szkopuł. Kiedy zaczyna ci się wszystko zgadzać, pomagać w interesach: masz dwóch ludzi do wyboru i wybierasz tego, który ma lepsze cyfry w numerze telefonu, w pewnym momencie zaczynasz się zdawać nie na własne sumienie, nie na własną wolę, i w chwili, kiedy podejmujesz pierwszą moralnie złą decyzję, opierając się o tego typu
podpowiedzi, jest to pierwszy krok do zguby. Ja wykonałem kilkanaście kroków na tej drodze. Z Tomkiem Budzyńskim, prof. Andrzejem Wiercińskim, Jerzym Prokopiukiem i Lechem Emfazym Stefańskim zakładaliśmy klub Gnosis. Zbyszek Sajnóg doszedł do końca tej drogi, jest w sekcie Niebo. Wielu ludzi znam, którzy zajmowali się w swoim czasie poezją czy czymś tam i zaszli w różne taroty i inne tego typu inicjacyjne sprawy, no i na przykład umieją na odległość przesuwać przedmioty. No, ale koszta tego są dziesięciokrotnie większe.
Koniec cytatu. Jak widzisz gość ma poważny problem z wymienianiem trzeciej rzeczy w kolejności. Jednocześnie ze zręcznością godną polityka pytanego o podwyżkę podatków oraz obniżkę emerytur unika na ten temat jednoznacznej odpowiedzi. Numerologia nie ma dla niego żadnego znaczenia, ale trzeciej rzeczy w kolejności nie wymieni i nie powie dlaczego. Numerologia nie ma dla niego żadnego znaczenia, ale wciąż nie wiemy, jaka to była trzecia książka i trzecie kłamstwo Kazika.
- Ja nie widze, ze on ma „powazny problem z wymienieniem trzeciej rzeczy” – to jest jeden wywiad, ktorego lektura w calosci (no, niestety… musialam sie pofatygowac…) pokazuje, ze prowadzacy wywiad maja z gory upatrzone zalozenia, do ktorych chca dojsc. Przy okazji co raz widac takie „droczenie sie” – i to wg mnie jedna z takich akcji w tym wywiadzie. Czy zarchiwizowales jeszcze jakies inne numerologiczne zachowania pana Tekielego? Jesli nie, to pozostaje najprostsza interpretacja: ze pan Tekieli po prostu nie chce powiedziec, co jeszcze czytal, oprocz Biblii i czego jeszcze nie chcial powtorzyc za Kazikiem. Moze to ze wzgledu na tresc, moze z jakiegos innego… Jesli dalej nie daje Ci to spokoju, proponuje osobiscie sie skontaktowac; w kazdym razie miej na uwadze, ze proba „wkrecania” rozmowcy w upatrzone wczesniej slepe uliczki i podsuwanie wnioskow czytelnikowi to wytarta metoda dziennikarzy (naprawde, dziennikarstwo to jest zawod, ma swoje metody, a jak mowi krolewicz w bajkach kabaretu Potem, „idealy to piekna rzecz, ale ta siodma gora i siodma rzeka cholernie daleko…”) i warto byc troszke podejrzliwym nie tylko w stosunku do rozmowcy, ale i do prowadzacego wywiad. A to, ze p. Tekieli z miejsca sie rozwija na temat numerologii jako takiej – to normalne. Kazdy zajmujacy sie jakims tematem ma taki odruch – ja tez mam takie tematy, na ktorych automatycznie sie rozkrecam ;)
TB: No dobra, to ostatni post trola blogosfery ;-) w temacie pana Tekieli. Odpowiedz chociaż na to, bo już sam nie wiem co sądzić o tym człowieku. Nie będę już dalej ciągnął tego tematu. Najpierw cytat:
"Gdy po trzynastu latach przystąpiłem do spowiedzi, mocno mnie wytrzepało. Od półtora roku zdarza mi się fizykalnie reagować na Eucharystię. Nie wiesz, co to znaczy spotkać się z kimś takim. Człowiek istnieje w czterech wymiarach. Ma serce, duszę, umysł i moc. Trzydzieści dwa lata żyłem będąc świadomym tylko trzech z tych wymiarów… Tak jakbyś uruchomił czwarte oko… poruszenia duszy…
Jeszcze długo to, co mówię, będzie wywoływało uśmiech. Ale za 10–15 lat nastąpi zmiana. Szkoły zostaną wyrwane z rąk ideologów oświeceniowych, świeckich kapłanów. I wróci średniowiecze, jedyny integralny okres w historii Europy. Wystarczy popatrzeć na gotyckie katedry… Nie ma piękniejszych rzeczy…
Źródło: wywiad Tomasza Platy, „Machina”, październik 1996."
Niepokoi mnie to, że w jednym zdaniu przekonuje ludzi o swej bliskości z Bogiem, by kilka słów dalej wprowadzić naukę, która jest odstępstwem od nauki Kościoła. Bo z tego co wiem to Kościół uczy, że człowiek ma duszę i ciało, tak? Więc... herezja? I o co chodzi z tym czwartym okiem?
- Tu znow sie powtorze: nie traktuj pana Tekielego jak teologa, bo on ani nim nie jest, ani nie pretenduje do takiego miana. Wiec nie przedstawia tu antropologii, tylko dzieli sie swoim doswiadczeniem, opisywanym tak po prostu. Herezji tu nie ma (sprawdzam zawsze materialy pod tym katem, na ile mi moje rozeznanie teologiczne pozwala; a i inni teologowie tez tu czasem zagladaja, wiec uwazamy, zeby badziewia tu nie szerzyc); jest luzny sposob wypowiadania sie.
I tak: znasz historie pana Roberta? Wiec wiesz, ze „dysponowal” (pisze w cudzyslowie, bo ludziom tylko do pewnego czasu sie wydaje, ze moga to kontrolowac i miec nad tym wladze”) ponadprzecietna moca parapsychiczna. A wiec mamy „moc” w czlowieku. Swiadomosc „ciala” – nie ma z tym problemu, skad ja mial, prawda? „Serce” – to zycie psychiczne, nikt nie zaprzecza, nawet w takich srodowiskach, jakich sie obracal wczesniej pan Tekieli, ze czlowiek prowadzi zycie na poziomie psychicznym. Natomiast „dusza” – to sie wydaje wielu ludziom jakims teoretycznym wymyslem chrzescijanskich myslicieli. Tymczasem modlac sie, przystepujac do sakramentow, doswiadczasz, ze mozesz prowadzic zycie duchowe – cos znacznie glebszego i bardziej zywotnego, jesli moge tak powiedziec, i od „ciala” – zycia na poziomie potrzeb i mozliwosci cielesnych, i od „serca” – potrzeb i mozliwosci psychicznej natury czlowieka, i nawet od „mocy” – calego swiata zjawisk parapsychicznych, ktorych w swoim czasie doswiadczyl pan Tekieli.
Tekieli nie mowi, z czego sklada sie czlowiek, tylko mowi w jakich wymiarach rozgrywa sie zycie czlowieka.
”Czwarte oko” – z tego, co wiem w jodze i ezoteryce, chodzi o otwarcie „trzeciego oka” (prosze, pogooglaj sobie, co?...). Tu Tekieli robi do niego aluzje, a mowiac o „czwartym” chce dac do zrozumienia, ze to wiecej, niz sie joginom snilo.
TB: Gdyby nie Ty, pojęcia bym nie miał, że jest ktoś taki jak pan Tekieli, więc skoro wniosłaś tą wiedzę w moje życie, to chociaż ją poprostuj, jeśli potrafisz, bo ja widzę 10 prawd i jedno kłamstwo, 10 słusznych uwag i jedno przeinterpretowanie. Jak łyżka dziegciu w beczce miodu.
- Zrobilam, co i jak potrafilam.
Pan Tekieli – poki co – nie glosi badziewia, nigdy nie mozna do konca zycia byc pewnym siebie (pan Polak ongis byl czlonkiem Papieskiej Akademii Teologicznej, kiedy jeszcze byl ksiedzem Weclawskim), dlatego nie kanonizujemy za zycia, a po smierci jeszcze skrupulatnie sprawdzamy i czekamy na cud – znak „z tamtej strony”, ze wszystko bylo OK. Ale tez warto pamietac, do sluchania i przestrzegania czego Kosciol nas obowiazuje, a do czego nie. Pan Tekieli „z recyklingu” daje swiadectwo i sluzy doswiadczeniem, ostrzegajac innych i wyjasniajac do czego prowadza rozne zjawiska. Podobnie jak Leszkowi Dokowiczowi, nie trzeba mu wierzyc, ale sa powody, zeby myslec, ze jednak warto…
A wymadrzac sie na temat gestow modlitewnych bede w nastepnym odcinku – ten juz jest wystarczajaco dlugi, godzina tez jest jakas pozno-wczesna, a jutro od rana znow po wegiersku...
Poza tym – musze sobie przeciez zapewniac ogladalnosc, przynajmniej Twoja… ;)