21 maja 2008

psalm pierwszy

Razu jednego dostałam zeszyt. Tak bez okazji, z piękną okładką o klimacie świąt Sukkot. I co w takim zeszycie pisać? Na nic się on nie nadawał, jeno na dziennik albo poezję. Myśl o dzienniku nie wytrzymała nawet krótkiej próby czasu (pisanie jest zbyt wielkim wysiłkiem, żeby się codziennie poddawać takim katuszom), ale poezja... 

I tak po latach przerwy wróciłam do pisania. Wiersze te rodzą się długo i długo dojrzewają do spisania, a potem jeszcze następne długo czekają na umieszczenie w zeszycie - wszystko po to, żeby znalazły się tam dopiero, jak już naprawdę dojrzeją...


Psalm tułaczy 

Błogosławiony człowiek 
którego Bóg utkał dla siebie 
jest on jak namiot w ręku koczownika 
nie obawia się wiatru południa 
skoro przyległ posłusznie do ziemi 
wytrwale napina swe włókna 
by Pan jego mógł spocząć w nim bezpiecznie 
rosę poranną skwapliwie wysuszy 
ażeby tylko, skoro przyjdzie świt nowy 
stać się tobołkiem Jego wielbłąda 

co innego idący za własnym podmuchem 
błąkają się po wydmach i skałach bezludnych 
poddani wiatrom - szaleńcom pustynnym 
zwiotczały ich włókna bezpańskie 
nasiąkły krwią i zgnilizną 
wlokąc się w zębach szakali