14 listopada 2020

WIelu gromów wspólny błysk: Po ciemku, po wielkiemu ciemku

Przymus wyboru w ciemno


Jak już wspomniałam, w oczy rzuca mi się agresywna kalka myślowa: czy wybór musi być koniecznie dokonany przed urodzeniem dziecka? Pomijam już prawdę oczywistą: jest tyle przypadków mylnych diagnoz... Tyle dzieci miało się urodzić kalekami, a urodziło w bardzo dobrym stanie. Z drugiej strony tyle dzieci miało być zdrowe, a urodzilo się obciążone poważnymi wadami... 

Dlaczego koniecznie trzeba wybierać w ciemno? Ciemne są ekrany ultrasonografu, niewiele widać, łatwo się pomylić. Łatwo się też przestraszyć czegoś, czego się tylko domyślamy. Po ciemku łatwiej nazwać dziecko zlepkiem komórek, a zabójstwo usunięciem.

Nie neguję, że urodzenie i wychowanie dziecka z poważnymi wadami może kogoś przerastać. Ale wybór dokonany po urodzeniu ma zdecydowanie więcej zalet: 
- nie masz na sumieniu życia dziecka, 
-  może żyć swoim życiem, jeśli wada nie jest śmiercionośna,
- nawet jeśli nie jest zdolny przeżyć poza Twoim organizmem, umiera śmiercią naturalną, a nie tragiczną,
- Twoje łono nie stało się miejscem i ofiarą traumatycznej rzezi.


Serce kobiety jest jak przepaść


Głośne krzyki aborcjonistek jakoś nic nie mówią o piekle syndromu poaborcyjnego. Piskliwie zakrzykują księży, że się wtrącają, ale to oni najczęściej w zaciszu konfesjonału wysłuchują łkania, nawet po wielu latach, które nigdy nie udaje się całkowicie zagłuszyć. 

Kobieta i tak w głębi serca wie, że zabiła swoje dziecko. Jeśli głośno krzyczy coś innego, to tak naprawdę stara się zakrzyczeć samą siebie. 

Cóż z tego, jeśli się usprawiedliwia? Miejsce zbrodni nosi w sobie, a raz obudzona więź z życiem, które w sobie nosiła, nie umiera nigdy. Zapytajcie którejkolwiek matki. Nawet tej patologicznej. Serce matki pozostaje przy dziecku na zawsze. po aborcji pępowina macierzyństwa i wyrzutów sumienia rwie w Zaświaty.

W zamieszaniu, wyolbrzymionym lęku, braku wsparcia łatwo jest kobiecie wcisnąć na ramiona ciężar zabójstwa. To zabójcza "ciąża", którą nosi tylko ona. Nie kończy się narodzinami. Z każdym rokiem staje się cięższa, coraz głębiej ukryta i coraz bardziej destrukcyjna. Jest jak zabójczy rak niewidoczny dla wszystkich, z wyjątkiem jej samej. Uwolnić ze śmierci noszonej w łonie może tylko Bóg.

Nie wierzycie? Spytajcie księży spowiadających stare kobiety, które w młodości dokonały aborcji.