4 marca 2014

O wojnie światowej, zaklinaniu rzeczywistości i lekarstwie na nie.

Wojna, o której myślę, to wojna trzech frontów:
- front międzynarodowy
- front między światami
- front ludzkiej duszy
Wojna trzech frontów nie ustaje. Nie istnieje zawieszenie broni. Będzie się toczyć do zwycięstwa jednych i klęski drugich - bez przerwy.Co więcej, wszystkie trzy fronty łączą się ze sobą siecią licznych skomplikowanych i prostych jednocześnie więzów.
Na wszystkich trzech frontach można udawać, że wojny nie ma i śmiać się z historyków i twórców teorii spiskowych. Można zaklinać rzeczywistość do granic możliwości. Ale rzeczywistość ma to do siebie, że prędzej, czy później wszelkie iluzje rozbijają się o nią w drobny mak.

Jako że pisanie przychodzi mi z wielkim trudem, a mojej prośby nie chcę dalej odkładać z dnia na dzień, wnikliwą analizę pozostawiam czytelnikom, a sama uronię tylko kilka zakrzywiających czasoprzestrzeń skrótów myślowych. Mianowicie:

O wojnie międzynarodowej pisze każdy, bo Majdan i odpowiedź Putina, a także (nie pierwsze już z serii) ćwiczenia wojsk rosyjskich w okolicach lub na temat Polski, obudziły nas nagle na dotykalną wręcz możliwość wojny. I to światowej. Ba, atomowej również.

Wojna światów toczy się od zarania dziejów, ale jest coraz bardziej dramatyczna i zbiera coraz większe żniwo. Mam na myśli wojnę Szatana przeciwko ludzkości. Zezwolenie na zabijanie dzieci przez własnych rodziców nie tylko w łonie matek, ale i po urodzeniu to tylko jeden z wielu, kolejny i - obawiam się - nie ostatni krok cywilizacji z kwikiem na łeb na szyję pędzącej z urwiska w przepaść. Ofiary i straty tej wojny są nieprzeliczone. Zamordowane dzieci, chorzy, starcy; żywi coraz bardziej spętani nałogami i perwersjami upadlającymi człowieka, a hołubionymi i umacnianymi przez coraz bardziej absurdalne prawo. 

Na froncie ludzkiej duszy zaś... Lektura dzieł pochodzących z różnych wieków pokazuje, że problem istniał zawsze i zawsze rozbrzmiewało wołanie o opamiętanie. Innymi słowy człowiek niechętnie przyznaje, że o jego duszę toczy się walka na śmierć i życie i to on sam on uzbraja lub rozbraja obie strony: Boga i szatana. Jak? Wolną wolą. I - nie daj Bóg - do śmierci nieraz udaje, że śmierci nie ma, a jak jest, to wieczności nie ma, jak mimo wszystko i ta istnieje, to nie istnieje grzech. Jeśli i tego nie da się zaprzeczyć, to próbuje zaklinać rzeczywistość i przekonuje siebie i świat dookoła, że właściwie "nic się nie stało", a konsekwencji wiecznych nie ma. I jeśli - nie daj Bóg - do śmierci uda się mu w tym wytrwać, to dopiero kiedy czas się dla niego kończy, i nic już się więcej zaklinać nie da, okazuje się, że się tragicznie mylił.

(tu chwila, albo dwie, na rozmyślanie, podróze w czasie, analizy i syntezy...)


Jesteśmy bezradni. Na wszystkich trzech fronach. Wszystkie trzy nas przerastają, bośmy pył i proch tylko, cokolwiek byśmy sobie o sobie nie wyobrażali. Na wielką politykę wpływu nie mamy. Na duchowe zepsucie cywilizacyjne także nie. Nawet (a mądrość ta z wiekiem przychodzi) na podwórku własnego serca jesteśmy wyjątkowo niegramotni. 

Cóż zrobić?

Moja propozycja to: RÓŻANIEC!


Czemu właśnie ona? Dlatego, że przez jej szczere i z głębi serca odmawianie powierzamy Matce Bożej sprawę wobec której jesteśmy bezradni. Ona, Pełna Łaski, zjednoczona z Trójcą Świętą, jest wstanie przeniknąć niedostępne głębiny ludzkich serc, dosięgnąć węzłów grzechu, które zniewalają człowieka i nie pozwalają mu być szczęśliwym Dzieckiem Bożym. Mocą macierzyńskiej miłości uzdrawia serca z upadlających kajdanów nałogów, przywraca ludzi ludziom, a przede wszystkim rozplątuje drogę człowieka tak, aby mógł bezpiecznie dojść do źródła miłości i swojej ojczyzny - Trójcy Świętej. 
Nie zawsze jest tak, że rozplącze węzeł tak, jak tego oczekujemy. Ponieważ widzi znacznie lepiej, niż my, wie, jak on powstał i gdzie trzeba "pociągnąć", żeby go rozsupłać.
Przez tą nowenną powierzamy w ręce Maryi nasze życie, a zwłaszcza to, wobec czego jesteśmy bezradni. Ponieważ wszystko, co znajdzie sie w rękach Maryi jest oddane Bogu, jest to najlepsza i najkuteczniejsza pomoc, o jaką można prosić. Papież Franciszek miał ponoć powiedzieć kiedyś: 
Jej dłonie mają moc rozwikłać każdy supeł. Plątanina poddana próbom uporządkowania przez kogokolwiek innego, niż Maryja, zapętla się jeszcze bardziej. 

Gorąco zachęcam, nie, proszę każdego, żeby odmówił co najmniej jedną nowennę - za siebie. Nigdy nie wiadomo, ile czasu nam zostało, czy będziemy mieć jeszcze czas żałować, odwrócić się od zła i pokutować za swoje grzechy, wynagradzać i upraszać Boże miłosierdzie dla naszych bliskich. Nie wiemy, w jakich okolicznościach zejdziemy z tego świata: być może nawet wtedy nie będzie czasu. Ten czas mamy TERAZ. 
Komu starczy czasu i gorliwości, zachęcam do kolejnej nowenny: o pokój, o opamiętanie i zawrócenie z drogi zatracenia, którą podążają kolejne kraje wprowadzając zbrodnicze ustawy, o nawrócenie bliskich...

Grzech ma konsekwencje. Jak uczy św. Paweł, a życie wielokrotnie pokazuje, grzech gdy dojrzeje, rodzi śmierć. 
Ale dobro, modlitwa i ufność także mają konsekwencje: przemagają zło i rodzą życie. Żadne dobro nie zginie bezowocnie.
Tylko bezczynność nie rodzi nic. Kolejny dzień bagatelizowania, zaklinania rzeczywistości i odkładania na później, to dzień stracony. Wyobraźmy sobie wojnę, w której mimo napaści agresora, wojsko z dnia na dzień odciągałoby operacje obronne.


Na koniec chcę zachęcić do lektury Tajemnicy Fatimskiej. Zwykle skupiamy się na niezwykłościach i próbujemy rozwikłać apokaliptyczną zagadkę trzeciej tajemnicy. Ale ta tajemnica jest o nas: o zagrożeniu piekłem przez bagatelizowanie zła i lenistwa w dobrym, o gorzkim i okrutnym losie świata wydanego na pastwę rozszalałego zła przez naszą opieszałość. O tym wreszcie, że jesteśmy niewyobrażalnie potężni jeśli powierzamy się Bogu - że rękami splecionymi różańcem można zmienić bieg świata. I przez to jesteśmy odpowiedzialni i za swoje zbawienie i za zbawienie innych ludzi. A to jedyna rzecz, której nie wolno nam zaprzepaścić.