4 lutego 2011

Ile waży pokój?

Wezwanie do niesienia pokoju jest bardzo zachęcające, ale od zawsze miałam z tym problem. Co to tak na prawdę znaczy? Jak być pewnym, że się coś niesie i że to pokój? I wreszcie jaki konkretnie pokój nieść? Ile waży pokój?
 
Próby poszukiwania konkretnego wymiaru wzniosłych duchowych  haseł prowadziły zawsze do wrażenia, że duchowość chyba nie ma ciała, bo nie można jej uchwycić. Opiera się tylko na innych, równie nieuchwytne ideach. A idee mają to do siebie, że można je dopasować do niemal każdej rzeczywistości i interpretować ile dusza zapragnie.
 
Niekończące się dyskusje, długie opracowania i zawiłe przemyślenia na temat „jak wcielić w życia to i owo” skrzętnie omijają najprostsze odpowiedzi, zwłaszcza, jeśli są niezmienne od stuleci. I tak też jest z pokojem. Odpowiedzi na pytanie ile on waży udzielił i świety Paweł i św. Franciszek i bł. Maria od Męki Pańskiej, a zawiera się ona w prostym słowie: Krzyż Chrystusa. Ale widocznie ta odpowiedź nie jest zadowalająca, ponieważ ciągle szukamy nowych.
 
Może problem z Krzyżem Chrystusa leży w tym, że chcemy być nosicielami własnoręcznie zrobionego pokoju, a nie mieć jedynie udział w pokoju już przyniesionym przez Kogoś Innego? Może nie podoba się sam pokój, to jest męka i śmierć Jezusa Chrystusa? Często sprawiamy wrażenie jakbyśmy odzwyczaili się od myśli, że nasz chrzest, który jest zanurzeniem w śmierci Chrystusa (KKK 1214), Bóg mógłby traktować poważnie.
 
Tymczasem, jak pisze św. Paweł, Chrystus, który „jest naszym pokojem”, pojednał ludzi z Bogiem w swoim Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości (por. Ef 2,14-16). Owa naprostsza, ale najtrudniejsza odpowiedź leży w uczestnictwie w Krzyżu Chrystusa, a jej konkretny kształt przez wieki pokazywali święci praktykujący pokutę i wynagradzający Sercu Jezusowemu za grzechy własne i świata.
 
Co może mieć wspólnego upragniony pokój z „pokutą ze średniowiecza” i „przestarzałym XIX-wiecznym wynagrodzeniem”? Jeśli rozumiemy Kościół jako Mistyczne Ciało Chrystusa, zauważymy, że związek między jego czlonkami jest niezwykle ścisły i świętość jednych staje się chwałą calego Kościoła, podobnie jak niewierność innych zadaje konkretne rany całemu Kościołowi. Opisując ten ścisły związek czlonków Kościoła mówi się czasem o „efekcie naczyń polączonych”. 
 
Mając przykład w wielu świętych, jako wszczepieni w Jezusa Chrystusa, powinniśmy być specjalistami od „pokoju między ziemią a niebiem”. Nie od harmonii z samym sobą, czy dobrych stosunków między członkami rodziny czy wspólnoty (że o przykładnej współpracy międzynarodowej nie wspomnę), ale od relacji z Bogiem, którego „obraża grzech, a przejednawa pokuta”. Od utrzymywania tego pokoju zależą tak moje osobiste losy, jak i całego świata, który zapomniał czym jest grzech i jakie skutki przynosi. 
 
Przyznam, że nie wymyśliłam sobie tego wszystkiego siedząc przy klawiaturze komputera. Zaczęłam to rozumieć, odkąd postanowiłam poważnie potraktować zachętę bł. Marii od Męki Pańskiej (Założycielki mojego Zgromadzenia), aby Droga Krzyżowa była naszym zwyczajnym nabożeństwem i kiedy zobaczyłam, że wynagrodzenie za grzechy nie było w naszym Zgromadzeniu, poświęconemu misji i ofierze za Kościół i zbawienie dusz  przypadkowo złapaną XIX-wieczną grypą, ale że leży w sercu walki o dusze, człowieka i o pokój na świecie. Zrozumiałam, że wszelkie inne zabiegi są tylko złudzeniem, bo pokój waży tyle, co Krzyż Chrystusa.