30 sierpnia 2010

znów trochę Roberta Tekielego

Jak zwykle ostrzeżenia, których - moim zdaniem - nigdy za wiele. Niedowiarkom polecam - poszukajcie, czy mówi prawdę, choćby "pogooglać"...

Konferencja wygłoszona na Max Festiwal:







A tu wywiad na Golgocie Młodych:



28 sierpnia 2010

przeglądając kronikę spraw krzyżowych

Niech mi wolno będzie rzucić taką myśl, niespokojną i nieuczesaną:

W opinii publicznej powolutku usypuje się uczucie, że krzyż ma wielką moc - jest to moc rozbijania społeczeństwa, burzenia pokoju, rozpalania serc nieobliczalnych fanatyków religijnych i podjudzania nieokrzesanej ateizującej młodzieży. Słowem: moc uprzykrzania życia normalnym ludziom. Nie jest to pierwsza medialna burza "przez krzyż" (choćby Żwirowisko) i obawiam się, że nie ostatnia. Chciałabym się mylić, ale czuję w kościach, że po skutecznym wypaczeniu znaczenia wielu słów i symboli, przychodzi pora na obrzydzanie sielskiego krajobrazu "złowrogim krzyżem", który kiedy tylko pojawi się w życiu publicznym, wszystko psuje i niszczy.

Tymczasem, żeby nie zapomnieć, jaką rzeczywistą moc ma krzyż, sięgam do św. Pawła:
Teraz w Chrystusie Jezusie wy, którzy niegdyś byliście daleko, staliście się bliscy przez krew Chrystusa.
On bowiem jest naszym pokojem; On, który obie części ludzkości uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur - wrogość. W swym ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań wyrażone w zarządzeniach, aby z dwóch rodzajów ludzi stworzyć w sobie jednego, nowego człowieka, wprowadzając pokój, i aby tak jednych, jak drugich znów pojednać z Bogiem w jednym ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości. (Ef 2,13-17)
Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia. Napisane jest bowiem: Wytracę mądrość mędrców, a przebiegłość przebiegłych zniweczę. Gdzie jest mędrzec? Gdzie uczony? Gdzie badacz tego, co doczesne? Czyż nie uczynił Bóg głupstwem mądrości świata? Skoro bowiem świat przez mądrość nie poznał Boga w mądrości Bożej, spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących. Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą. (1 Kor 1, 18-24)
Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata. (Ga 6, 14)

7 sierpnia 2010

co zrobić z tymi księżmi?

W czasie mojej włóczęgi po Polsce dopadła mnie prośba od jednego z wirtualnych znajomych o rozpropagowanie tego oto dzieła:
...co niniejszym czynię, ponieważ każda tego typu inicjatywa jest godna propagowania :)
(dorzucam także na prawą kolumnę)

Wylano już morze atramentu, zużyto mnóstwo tlenu i ułożono w uporządkowany sposób mnóstwo zero-jedynek, narzekając na opłakany (w istocie) stan kapłaństwa. Tymczasem obowiązkiem nas, zwykłych wiernych, jest wspierać kapłana naszymi modlitwami, być dla niego oparciem w jego służbie. Liturgia Mszy Świętej sprawowanej ad orientem pokazuje bardzo jasno, że kapłan - powołany przez Boga do sprawowania Najświętszej Ofiary - z ludu wychodzi i w imieniu ludu podchodzi do ołtarza, z kolei lud wierny (ministranci w imieniu ludu), wspierając i modląc się za kapłana, wypowiada słowa, które są obecne w obu formach rytu rzymskiego 
V: Orate, fratres: ut meum ac vestrum sacrificium acceptabile fiat apud Deum patrem omnipotentem.
R: Suscipiat Dominus sacrificium de manibus tuis ad laudem et gloriam nominis sui, ad utilitatem quoque nostram totiusque Ecclesiae suae sanctae.
K: Módlcie się, aby moją i waszą ofiarę przyjął Bóg Ojciec Wszechmogący.
W: Niech Pan przyjmie ofiarę z rąk twoich na cześć i chwałę swojego Imienia, a także na pożytek nasz i całego Kościoła świętego.
Dobrze byłoby, gdyby słowa Liturgii Świętej brzmiały i "wcielały się" w naszym życiu - przez modlitwę i wspieranie kapłanów w ich powołaniu i świętej służbie. Ośmielę się powiedzieć, że kto poprzestaje tylko na narzekaniu, oraz traktuje kapłaństwo jako "klasę uciskającą" w feudalnej instytucji zwanej Kościołem Katolickim, ten nic z kapłaństwa  ani z Kościoła nie zrozumiał; a jeśli jest członkiem Kościoła, jest po prostu nieodpowiedzialny.
A wszędobylskie grzechy i skandale? Nie zaprzeczam, że takie mają miejsce, ale prawda jest też taka, że wszyscy bez wyjątku toczymy jedna walkę i dużo łatwiej jest polec, jeśli jest się na polu bitwy zostawionym samemu sobie bez osłony; zarówno zwykłemu szeregowcowi, jak i oficerowi. A ktoś kiedyś powiedział, że takich mamy kapłanów, jakich sobie wymadlamy. Ktoś inny retorycznie spytał: "Macie marnych kapłanów? A modlicie się za nich?". Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że również ci święci i gorliwi  kapłani potrzebują wsparcia, bo jak mówi św. Paweł: "Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł" (1 Kor 10,12).