I tak się dzieje, że na napisanie czegoś z wnętrza mojej własnej głowiny, czasu nie mam zupełnie. Dlatego też żeruję na cudzych. Tym razem chcę wam polecić lekturę listów rasowej misjonarki. S. Władysława Piróg pracuje na Madagaskarze. Zaczynała w lesie, teraz mają porządną szkołę i pracownię haftu i tkactwa ( i wikliniarstwa jeszcze). Ponieważ właśnie jest na urlopie, mnie przypadło w udziale wstawiać wszystkie polskie znaki (z góry przepraszam, za ich braki) do 50 stron listów i opracowań, jakie zebrała razem. Na szczęście język ma bardzo lekki, anegdotyczny i czytałam to z przyjemnością.
Tydzień misyjny się zbliża, więc - jakby co - to mam pełne jej błogosławieństwo na to, żeby te listy szły w świat :) więc proszę ściągać, kopiować, publicznie czytać w całości i we fragmentach :)
Jak ktoś potrzebuje zdjęć w lepszej jakości, to proszę zajrzeć na profil i mailem się do mnie osobiście pofatygować.
A teraz jeden liścik - na zachętę:
Fianarantsoa, kwiecień 2004
We wschodniej części wyspy, w okolicach Mananjary mieszka plemię Antambahoaka. Sądzi się, że przybyli oni na wyspę jako jedno z ostatnich plemion. Ich król Rabevahoaka był Arabem. Mają wiele swoich tradycji, między innymi zwyczaj obrzezania chłopców.
Obrzezanie na Madagaskarze jest zwyczajem powszechnym, natomiast w Mananjary, stolicy wyżej wspomnianego plemienia, obchodzi się je w sposób uroczysty co 7 lat pod nazwą: “Sambatra”, co znaczy: szczęśliwy. Następnym razem napiszę coś więcej na ten temat.
Plemię to nie uznaje bliźniaków. Jedna z sióstr, z którą mieszkam, zapytana dlaczego tak jest, odpowiedziała mi, że według ich wierzenia, kobieta może urodzić jedno dziecko i to jest normalne. Jeżeli na świat przychodzą bliźniaki, to jest to rzecz niezgodna z naturą i to z pewnością przyniesie nieszczęście. Takie dziecko wg ich wierzeń np. zabije kiedyś matkę.
Słyszałam też inną wersję, opowiedzianą przez nieżyjącego już malgaskiego biskupa.
Kiedy plemiona toczyły ze sobą walki, kobiety wraz z dziećmi uciekały do lasu, mężczyźni zaś bronili wioski. Jedna z kobiet miała bliźniaki i nie mogła tak szybko biec do lasu z dwójką dzieci, jak jej towarzyszki. Została dopadnięta przez wojowników i zabita wraz z dziećmi. Od tego czasu uważa się, że bliźniaki przynoszą nieszczęście.
Dawniej sposoby pozbywania się dzieci były bardzo drastyczne. Zaraz po urodzeniu zostawały porzucane i nikt nie miał prawa ich wziąć ani dotknąć. Albo też kładziono je na progu stajni, gdzie było bydło. Jeżeli wychodzące zwierzęta nie stratowały maleństw, wtedy był to znak, że dziecko jest oczyszczone, że nie przyniesie nieszczęścia oraz, że wolą Zanahary, czyli Stwórcy jest to, aby żyło.
Mamisoa (słodki dobry) i Mamitiana (słodki kochany) - nazywani potocznie “Kambana”(bliźniacy) mają po 11 lat. Ich ojciec pochodzi z plemienia Antambahoaka.
Po ich urodzeniu zażądał pozbycia się dzieci, ale matka, pochodząca z plemienia Betsileo, nie chciała się zgodzić, więc opuściła męża i wróciła do rodziny. ”Kambana” z matką, babką i starszym bratem mieszkają w jednej malutkiej wynajętej izbie. Wszyscy śpią na podłodze, mają jeden garnek i pudełko na ubranie. Babka, 80-letnia staruszka, pierze bieliznę w rzece i przez to zarabia trochę pieniędzy. Jest bardzo spracowana i często smutna. Nie zawsze znajdzie pracę... szczególnie w porze deszczowej, kiedy często pada i nie ma gdzie suszyć bielizny. Matka bliźniaków albo sprząta u ludzi, albo zajmuje się praniem. Dzieci często chodziły obdarte i głodne. Spotykałam je przy rzece, siedzących przy stercie brudnych ubrań.
Małe, podobne jak dwie krople wody buzie, czarowały swym przesympatycznym uśmiechem...
Zaczepiłam ich kiedyś i zaprosiłam do naszej szkoły. Przyszli z mamą. Było to 3 lata temu. Mieli na sobie sweterek z lat lat wczesno-dziecięcych i spodenki zawiązane sznurkiem. Jeden, bardziej śmiały i wygadany, drugi chował się za bratem i powtarzał za nim jak papużka.
Zaczęli u nas naukę w grupie alfabetyzacji. Wpierw jednak dostali ubranie, zeszyty i co najważniejsze, coś do jedzenia. Często byli nieobecni w szkole i powód ciągle ten sam: brak ryżu w domu, więc często nie mieli sił iść do szkoły. Byli w tym rozbrajająco szczerzy.
“Wczoraj - mówi mi Mamisoa – tak chciało mi się jeść, że zamykałem szybko oczy, aby spać. A Mamitiana – dodał swoim cienkim głosikiem – to aż płakał, więc babcia dała mu wody.”
Słysząc to, ja też nie mogłam powstrzymać łez...
Od tamtego czasu codziennie jedzą obiad w szkole. Dziewczęta ze szkoły zawodowej szyją im czasem ubrania. Bliźniaki są bardzo wdzięczne i... pracowite. Zawsze widzą bałagan w moim biurze i to 5 minut po moim sprzątaniu! Więc przychodzą pozamiatać i nie omieszkają mi przypomnieć, jak to dobrze, że ja ich tu mam, bo inaczej ciągle byłoby brudno. Tyle, że... sprzątamy po sobie nawzajem, bo na serio traktują obowiązki uczniowskie i kiedy zadzwoni dzwonek, to zostawiają na środku rozlaną wodę i gonią na lekcje. A ja po nich sprzątam. I jest prawie pewne, że przylecą na przerwie, aby zobaczyć jak ładnie siostrze posprzątali biuro.
Z ich postępem w nauce nie jest jeszcze najlepiej. Zrobili jednak duży krok do przodu i jeszcze większy w postanowieniu. “Wiesz – mówi mi Mamisoa (to nasza gaduła) – obiecałem sobie, że będę już uważał na lekcjach, uczył się w domu i modlił się codziennie, aby ci nie było za mnie wstyd. Co też pomyślą dzieci z Polski, że jestem taki duży i nic nie umiem”.
Nigdy nie mogłam zapamiętać, który jest który. (Czy patrząc na zdjęcie potraficie dostrzec różnicę?). Często mi wypominają, że tyle już tu są, a ja ciągle nie wiem, jak mają na imię.
“Taka jesteś duża, a nie umiesz zapamiętać naszych 2 imion – usłyszałam kiedyś”. No cóż... Więc aby już jakoś wypaść choć jeden raz, poprosiłam Mamisoa, aby mi coś podał. I tym sposobem wiedziałam, jak nazywa się drugi. Ileż mieli radości, że wreszcie duża siostra umie coś zapamiętać!
Dwa miesiące temu matka bliźniaków zostawiła swoje dzieci i pojechała na południe wyspy. Nikt za bardzo nie wie gdzie... Dzieci zostały z babką, która ma coraz mniej sił. Bardzo tesknią za mamą i może dlatego tak bardzo szukają ciepła i miłości u innych.
Wiele jest u nas dzieci opuszczonych. Znajdują schronienie u dalszej rodziny, która często nie potrafi im zapewnić normalnych warunków do rozwoju, obdarzyć miłością i dać codziennie talerz ryżu...
Szczególnie teraz, kiedy ostatnie 2 cyklony: Elita i Gafilo zniszczyły wiele zbiorów. Ryż jest obecnie bardzo drogi.
Na naszej misji zaczęłyśmy budowę jadłodajni dla ok. 300 dzieci, które cierpią na niedożywienie.
Mamisoa i Mamitiana przekazują gorące pozdrowienia, do których dołączam się i ja.
S.Władysława z Madagaskaru