5 kwietnia 2010

Słowo z Chile 3

Przed Świętami dostałam od o. Adama ten oto list: 

Kochani Przyjaciele Mojej Misji:

Czas Wielkiego Postu ma dla nas, w tym roku, szczególną wymowę. Wciaż mamy przed oczyma, w pamięci i sercu tragedię naszcyh Braci z Południa. Trzesienie ziemi wstrząsnęło nie tylko ziemią, ale przede wszystkim naszym sercem.
Wszystkie uroczystości Wielkiego Tygodnia obchodzimy w kontekście i klimacie wydarzenia z dnia 27 lutego. Symbole, gesty i słowa pomagają nam nie uśpić naszej czujności, solidarności i hojności dla tych, którzy stracili wiele lub wszystko.
W czasie procesji w Niedzielę Palmową krzyż niosła kobieta, której brat zginął pod gruzami w Curico. Jej syn niósł głowę anioła, którego wydobyłem spod gruzów naszej światyni w tym właśnie mieście. Nasz ołtarz (jak zobaczycie na zdjęciach) jest symboliczny.
Od kilku lat, moim parafianom przybliżam temat DOMU. Mówimy o Dużym domu, czyli naszej Ojczyźnie i o Małym domu, czyli mojej rodzinie, gdzie przeżywamy nasze życie codzienne. Są takie chwile, kiedy w jednym i drugim Domu ktoś przychodzi na świat, świętujemy urodziny, a wśród nich także urodziny Jezusa. Sa też i inne chwile – smutne i wywołujące nostalgię, kiedy ktoś się z nami żegna i odchodzi, czasami na zawsze. Wtedy przypomina nam się Wielki Czwartek. Ale też są i takie dni, kiedy nie mamy nawet gdzie się spotkać czy pożegnać, uściaść i wypić wspolnie herbatę czy zjeść talerz zupy; nie możemy, bo nie mamy już domu. Straciliśmy wiele, ale nie straciliśmy wiary i nadziei.
Kiedy pytamy, dlaczego ziemia tak właśnie na spotraktowała, czujemy, bardziej, niż kiedy kolwiek indziej, mocny uścisk Jezua, który razem z nami upada i powstaje pierwszy, by nas poddźwignąć. O tym mówiłem do wiernych na Mszy w Curico, na południu, kiedy odwiedziłem mojego współbrata Pepe. Sprawowaliśmy Mszę w „wypożyczonym” kościele, bo nasz nie nadaje się do świętych obrzędów. Było poludnie. Mówiłem do zgromadzonych o naszej solidarności i wspólnocie z nimi. My z pólnocy łączymy się z nimi, tu na Półudniu. Mówiłem im o tym, jak biedni dzielą sie z biednymi. Nad drzwiami wejściowymi wisiał obraz Bożego Miłosierdzia. Przekrzywiony od wtórnych wstrząsów, które nawiedzają wciąż południe. Pokazałem palcem na obraz-Jezua i powiedziałem: „Ten Jezus Miłosierny...” Nie dokończyłem. W tym samym czasie ogromny wstrząs poruszył całym kościołem i nami wszystkimi. Okrzyk wydobył się z piersi wiernych. Ktoś wołał „Amen, Amen, Amen”, tak jakby chciał powiedzieć: „Niech szybko się supokoi, zakończy!”. Trzymałem się pulpitu. Każdemu waliło mocno serce. Chwila trwała wieczność. Nikt nie ruszych sie z miejsca. Czekaliśmy w napieciu, aż przestanie nami trząść. Gdy tak się stało, z ulgą mogłem dokończyć poprzednią myśl. Pokazując jeszcze raz na Jezusa Miłosiernego, dokńczyłem: „Ten Jezus Miłosierny nas ocali. Nie bójcie sie!”.
Wczoraj przeżywaliśmy wielki Czwartek. Mały Leo, który jest autystą, razem z mama był w czasie trzęsienia ziemi na płudniu. Jedynie co pamięta z okropnej nocy, że było mu bardzo zimno. W czasie Eucharystii przyniósł w darze koc dla swojego nieznanego brata z poludnia, by nie czuł zimna. Nie mieliśmy 12 Apostołów. W tym roku ich zabrakło. Kilka kobiet, których rodziny ucierpiały z powodu trzęsienia, reprezentowały wszystkich innych, którym Jezus dziś i codziennie umywa nogi, zwłaszcza te, brudne z pyłu, kurzu i błota, z pamiętnego lutowego dnia. Mieliśmy też ryt obmycia rąk. Każdemu umyto ręce jako symbol służby i pokory, która pomaga nam trwać w nieustannym geście solidarności z ofiarami trzęsienia.
Dziś Wiellki Piątek. Obrzędam towarzyszyć nam będą dwie dłonie figury Serca Pana Jezusa, które wyciągnąłem spod sterty gruzu, kamieni i śmieci ze światyni w Curico. Te dłonie nas obejmują. Czujemy to. I pomagają nam nieść Krzyż, na którym dziś zawiśnie flaga Chile.

Kochani, ograniam Was wszystkich modlitwą w tym czasie ŁASKI, tak samo jak obejmowałem moich braci i siostry w czasie Eucharystii, którą sprawowałem w samotności we wspomnianym już wielokrotnie kościele Matki Bożej z Góry Karmel w Curico. Wśród gruzów, w połmroku i z wewnętrznym lękiem, bo w każdej chwili może nastąpić kolejny wstrząs, widziałem wśród zgliszczy wszystkich tych, których obejmuje zawsze Jezus w czasie swojej Ofiary: biednych i bogatych, starych i młodych, świętych i grzeszników. Razem z nimi ON został przywalony ciężkim gruzem, ale teraz w tajemnicy swojej Miłości i Zmartwychwstania, podnosi nas, stawia na nogi i daje tchenienie do NOWEGO ŻYCIA.

Tego Boskiego Oddechu Wam żecze na te Święta.
I dziękuję w imieniu wieeeeeeeeeeeeelu moich braci Chilijczyków za Wasze wspacie duchowe i materialne. Może dzięki temu kupimy jeden koc więcej, jak zrobił to Leo, by nikt na południu nie odczuwał zimna, które już teraz nadchodzi niebawem.

Robimy tyż miesce dla Was wśród nas, byście, tak, jak i my, poczuli uścisk DŁONI naszego POŁAMANEGO CHRYSTUSA, dziś już ZMARTWYCHWSTAŁEGO w naszej NADZIEI, MIŁOŚCI i WIERZE.

Z błogosławieństwem.

o. Adam