Jest sobie taki dobry blog księdza, na którym znaleźć można wiele dobrych, niebanalnych i szczerych przemyśleń. Dziś znalazłam to:
Bóg stwarzając człowieka stwarza go jako istotę seksualną. W momencie powołania (do małżeństwa, kapłaństwa, życia zakonnego) Odwieczny nie odbiera człowiekowi jego seksualności, ale daje łaskę codziennego jej zgłębiania, oswajania i przeżywania. Ksiądz jest dobrym i prawdziwym pasterzem, kiedy jest prawdziwym mężczyzną, akceptującym swoją seksualność. Choć w praktyce, jak się okazuje, nie jest to takie proste...
Spokojnie można to przełożyć na rzeczywistość kobiecego przeżywania seksualności w życiu zakonnym...
Pod postem można oczywiście znaleźć najróżniejsze komentarze. Klucz - moim zdaniem - do tego tematu jest jeden i banalnie prosty:
Albo jest Bóg, który jest mocen powołać człowieka i wymagać od niego tak trudnych rzeczy, ale również sprawić, że ze śmierci (najróżniej rozumianej, również dosłownie) tryska życie, mało tego: życie wieczne.
Albo Go nie ma. I wtedy wszystko diabli biorą (dosłownie). I już.
Teoretycy wiary, celibatu/czystości są od razu na spalonych pozycjach. Niestety, nie uda się ogarnąć tego tematu bez konsekwentnej wiary.
Pod postem można oczywiście znaleźć najróżniejsze komentarze. Klucz - moim zdaniem - do tego tematu jest jeden i banalnie prosty:
Albo jest Bóg, który jest mocen powołać człowieka i wymagać od niego tak trudnych rzeczy, ale również sprawić, że ze śmierci (najróżniej rozumianej, również dosłownie) tryska życie, mało tego: życie wieczne.
Albo Go nie ma. I wtedy wszystko diabli biorą (dosłownie). I już.
Teoretycy wiary, celibatu/czystości są od razu na spalonych pozycjach. Niestety, nie uda się ogarnąć tego tematu bez konsekwentnej wiary.