5 kwietnia 2009

o Benedykcie, łotrach na krzyżu i zakonnej sztuce starzenia się

Pierwszy niech będzie BenedyktXVI.
Dołączam sie niniejszym do akcji, która spotkałam jakiś czas temu w jej pierwotnej wersji - niemieckiej. Teraz jest w wielu innych językach.
Poparcia dla naszego Papieża nigdy za wiele, wobec tgo, co się dzieje...

* * *

Rzecz druga: z dzisiejszej Ewangelii w mojej głowinie wyszło przed szereg jedno zdanie:
Lżyli Go także ci, którzy byli z Nim ukrzyżowani.
To o nas. O wszystkich księżach, zakonnikach, zakonnicach, bardzo głeboko zaangażowanych w wiarę chrześcijanach.
Bo to przecież my wzięliśmy krzyż i poszliśmy na to samo wzgórze i daliśmy się przybić razem z Nim, składając śluby, przyrzeczenia, zobowiązania. Ilu z nas, wisząc już na krzyżu razem z Jezusem, lży Go właśnie?

* * *

I wreszcie o starości w zakonie: redagując numer poswięcony starości, wiłam się na myśl o własnym felietonie. No bo jak ma mówić o starości ooba, która ledwie minęła trzydziestkę? I zostałam uratowana pewnym tekstem - anonimem jednej z naszych starszych sióstr, który bez skrupułów wpakowałam zamiast własnych przemyśleń młodzika.
Myślę, że starość traktuje się w dzisiejszym świecie po macoszemu, co skutkuje zupełną nieumiejętnością dobrego przeyżwania starości. I ten czas łaski po prostu się marnuje.
Jedną z ról klasztorów (być może) będzie przechowanie umiejętności chrześcijańskiego starzenia się:

Gdy dostrzegam nadchodzącą starość
Wiem, Panie, że nie ma na nią żadnego lekarstwa. Powoli, zjawia się. Puka do moich drzwi. Przychodzi bez pytania o pozwolenie. Muszę się z nią liczyć. Wymagania ma wielkie. Czy to już rzeczywiście zbliża się koniec? A przecież mam głowę pełną planów.
Ty, Panie, wiesz lepiej niż ja, że starzeję się. Pozwól mi zrozumieć, że wkroczyłam w najważniejszy etap mojego życia, że ten wiek jest łaską. Wymaga ode mnie duchowego ustawienia. Proszę Cię, pozwól mi dojść do przekonania, że nie jestem niezbędna i że otoczenie da sobie rade beze mnie. Jest więc najwyższy czas uczyć się pokory. Innych wprowadzać na swoje miejsce. Nie dozwól, abym popadła w puste gadanie i czuła się zobowiązana na lewo i na prawo udzielać rad, powołując się przy tym na moje niezawodne doświadczenie.
Choć mi trudno przychodzi, muszę przyzwyczaić się także do samotności, co nie oznacza, że mogę pozwolić sobie być mrukiem i cierpką. Panie i ja mam nerwy. Ty nakazujesz mi być radosną i cierpliwą, gdy ktoś przychodzi do mnie ze swoimi kłopotami. Czas ucieka, płynie jak młodość, jak wiosna.
Nie dopuść, abym ciągle wracała myślami do tego, co przeminęło, abym ciągle powtarzała: „Dawniej było lepiej niż dziś”.
Św. Benedykt poleca kochać młodych, nawet, gdy oni nie mają względu na naszą starość. Muszę wierzyć wbrew wierze, że Twoja Opatrzność działa tak wczoraj, jak i dziś i że młode pokolenie posiada też Twoje dary.
W końcu ten starszy wiek to wymarzony czas do modlitwy, do ofiary. Moim głównym zadaniem jest modlitwa za Kościół, za świat, za moje otoczenie. Modlitwa w milczeniu. Ofiara wieczorna, dzień za dniem...
Muszę się przyzwyczaić do tego, że śmierć się zbliżą... nie, nie śmierć, ale życie! Że Twoje nieskończone miłosierdzie czeka na mnie z otwartymi ramionami!