W naszej wspólnocie reaktywowałyśmy (dawno już temu) czci- i pielęgnowania godny zwyczaj wspólnego czytania pism naszej bł. Matki Założycielki. Wiele razy zmogłam zacną pokusę zacytowania jej na łamach bloga. Tym razem jednak (a może i w przyszłości wielokrotnie) pozwolę sobie podzielić się słowami, które dziś usłyszałam:
8 lipca 1896r.Oto nasze drogie siostry w drodze do Kongo. Biedne drogie dzieci! Żadna nigdy nie podróżowała przez morze, ale to są dzielne i odważne misjonarki. Jestem pewna, że zniosą swoje doświadczenie jak prawdziwe małe amazonki Maryi Niepokalanej. (...) To jest pewne, że one wyruszają zdobywać dusze i teraz moim natchnieniem jest prosić naszego Pana o dużo dusz. Dusz, dużo dusz! Taka jest moja modlitwa na te dni. Módlcie się ze mną, moje dzieci, modlitwa jest tak odpowiadająca duchowi naszego Zgromadzenia, że nie może nie podobać się Niebu, jeśli wychodzi z ust Franciszkanki Misjonarki Maryi. Zresztą, cóż ma wartość na ziemi, jeśli nie zbawienie nasze i bliźnich? Reszta jest złudzeniem i szaleństwem. Starajmy się nie być głupimi i dopełniajmy w nas, według słów św. Pawła, braki udręk Jezusa Chrystusa.
9 lipca 1896r.Chciałabym, aby pochłaniał nas zapał miłości Bożej, podtrzymywany doskonałą uległością Jego świętej Woli. Starajmy się być wszystkie pogrążone w tym zbawiennym pożarze, który pożera tak szybko wszelką domieszkę miłości własnej. Proście dla mnie o tę łaskę, moje ukochane dzieci i bądźcie pewne, że wasza Matka pragnie gorąco i ponad wszystko, abyście były pocieszycielkami godnego uwielbienia Serca Pana Jezusa.
15 lipca 1896r.Nie znacie, jakie myśli przyszły mi co do naszych chorych: po otrzymaniu łaski powołania Franciszkanek Misjonarek Maryi, po wysiłkach w naśladowaniu Boskiego Baranka, aby uczynić z Niego naszego Oblubieńca, zanadto zapominamy, że wybrałyśmy powołanie Misjonarek Adoratorek i Ofiar za Kościół i dusze. Nasze siostry, dobre zresztą, za dużo szukają swej przyjemności, a nie dosyć chwały bożej i ofiary. I to zmusza Pana Boga do przypomnienia nam o celu założenia Zgromadzenia. I Bóg uzupełnia niedobór, wybierając liczbę ofiar, przede wszystkim wśród młodych i niewinnych. Gdybyśmy były bardziej wspaniałomyślne, choroby mniej by nas dotykały. Bardzo bym chciała, żeby nasze siostry to zrozumiały. Jeśli czyniłyby więcej dobrowolnych ofiar, Pan Bóg nakładałby mniej tych, których nie można uniknąć.
16 lipca 1896r.(...) Dziś święto Matki Bożej z Góry Karmel, módlmy się do Niej. To jedno z Jej najdawniejszych wezwań, a ja bardzo lubię dawne nabożeństwa. Trzeba, żeby każdy miał swój pociąg. I jak zamiłowanie do nowości ma o wiele więcej zwolenników, ja zachowuję mój pociąg, nie starając się go zwalczać. Kocham Matkę Boską z Góry Karmel. Przywilej odpustu sobotniego jest mi miły. Wyobrażam sobie często, że szkaplerz był w rodzaju fartucha u żydowskich kobiet i wiem, że w niektórych starych książkach znaleziono dokumenty na to. I dlatego Maryja powinna lubić ten ubiór, gdyż jest on szczególnym wspomnieniem jej pokory i jej zajęć. Nośmy nasz szkaplerz z miłością i jeśli splamimy go materialnie, starajmy się go duchowo zachować niepokalanym. Błogosławiona Franciszkanka Misjonarka Maryi, która zachowuje swoje sumienie bez zmazy.
"Dziennik Matki do swych córek"