Myśl ta, po raz kolejny obudziła się we mnie 20 sierpnia tego roku, kiedy to byłam na uroczystej Mszy św. ku czci św. Stefana przed naszą bazyliką w Budapszcie.
Podniesienie. Dookoła mnie sami konsekrowani. Nikt nie klęknął, wszyscy stoją. (dla sprawiedliwości musze powiedzieć, że klęcząc między stojącymi i to w tak ważkim momencie, nie sprawdziłam całego "sektora dla konsekrowanych", myślę, że gdzieś dalej były siostry, czy bracia, którzy nie mieli problemów z klękaniem, choć dookoła mnie nie widziałam nikogo innego, kto by klęknął)
Wiele myśli przebiegło wtedy przez moją głowę. Dość niech będzie dwóch:
- jeśli już nie klękamy przed Bogiem, to przed kim zegniemy kolana? jeśli nie zamierzamy ich zginać w ogóle, to jesteśmy na najlepszej drodze, żeby zgiąć je przed samym sobą, tak jak zrobił to szatan i tym samym jemu oddawać hołd.
- Jeśli nie my klękniemy, to kto klęknie? Jeśli specjalnie powołani i obdarzeni łaską adoracji i ofiarowania życiaChrystusowi, odmawiają oddawania Mu hołdu, któż go odda? I dalej: jeśli powołani do modlitwy i pokuty poświęcają wszystkie swoje siły na studiowanie wschodnich medytacji i zgłebianie psychologii, kto za nich stanie przed Panem w imieniu braci? Jeśli ci, którzy maja głosić Ewangelię i umacniać innych w wierze z gorliwością oddają się szerzeniu filozofii i podszywają pod wiarę własne pomysły na życie, kto wypowie Prawdę? I jeśli Ci, którzy mają oczy Kościola i świata kierować na Chrystusa, kierują go na siebie, kto wskaże prawdziwe Światło?
Czy nie najwyższa pora na to, żebyśmy wreszcie stali się tym, kim rzeczywiście jesteśmy: księża księżmi a zakonnicy zakonnikami i katolicy katolikami? Tak, właśnie, w tak prostacki i mało oryginalny sposób, porzucając rewolucję która miała "wyzwolić" księdza z sakramentalnego kapłaństwa, zakonnika z konsekracji i katolika z Kościoła. Życie to nie gra, świat to nie zabawka, historia to nie laboratorium. Jezus Chrystus w swoim Kościele nie przychodzi, żeby eksperymentować i tworzyć, ale żeby zbawiać i dawać zbawienie światu. Tak, jak prawdziwie przychodzi w Eucharystii, tak święta historia dzieje się naprawdę. Pora zdać sobie z tego sprawę...