13 grudnia 2020

Wielu gromów wspólny błysk: Biblijna opera mydląca oczy

Biblijna opera mydląca oczy


Nie lubimy granic i zakazów. Mamy to po rodzicach. Pierwszych. Scena spod Drzewa Poznania Dobra i Zła dała początek niezliczonej ilości wariacji, tak na kartach biblijnych, jak i w prywatnym, małym życiu ludzi bezszelestnie przemykających przez scenę tego świata. Zawsze ta sama łasa na pochlebstwa diabła ludzka próżność chciwie łyka słowa takie, jak: "masz prawo", "sama zdecyduj", "nie powól sobie", "masz swój rozum" sugerujące, że Bóg – kiedy zakazuje – jest despotą i tyranem zazdrośnie strzegącym swojej władzy nad decydowaniem co jest dobre, a co złe, która przecież należy się człowiekowi. Jakie to znajome, prawda? Wybór, nie zakaz. Świat, Bóg, i własna boskość na wyciągnięcie ręki według tego, jak widzi je Szatan zostały sprzedane człowiekowi w mistrzowski sposób. A skutek, opłakany i zawsze ten sam, bo człowiek sam z siebie nie potrafi wybrać dobra a zatrzymać się i odwrócić od zła. Wydaje więc samego siebie na pastwę swych nieszczęsnych wyborów.


Kain został ostrzeżony, że grzech leży u jego wrót, ale wybrał zabójstwo, które zmieniło w piekło jego własne życie i życie jego potomków.

Odrzucanie zakazów prawa, które Bóg wpisał w serce człowieka doprowadziło współczesnych Noemu do takiego stopnia niegodziwości, że ściągnęli zagładę na siebie i cały świat. Podobnie, choć w mniejszej skali swoimi czynami skutecznie przywołali na siebie śmierć lubieżni mieszkańcy Sodomy, czy okrutne plemiona zamieszkujące Palestynę przed przybyciem Izraela. 

Co gorsza, Izrael (jak Polacy) "przed szkodą i po szkodzie głupi", do dzisiaj poświęca Boga na ołtarzu kompromisów z narodami ościennymi (w wersji współczesnej z neomarksizmem), które prowadzą wprost do bałwochwalstwa i demoralizacji, aż do kultycznego mordowania dzieci w ofierze Molochowi, tudzież do budowania miast (cywilizacji) na ich szczątkach. A to - od krwi Abla - woła do Nieba o pomstę.

Wybór grzechu to przywoływanie zagłady. Bóg to wie i stawia jasny zakaz - dla naszego dobra. Ale człowiek woli "mieć wybór" z własnego nadania, aby swobodnie, otumaniony iluzją własnej przenikliwości, wybrać własną zagładę.

Nie tylko nie lubimy zakazów. Mierzi nas przypominanie o konsekwencji dokonanych wyborów. Nasza duma tego nie znosi. Do tego stopnia, że w bucie swojej gotowi jesteśmy Bogu przypisywać nieprawość, kiedy zaproszone przez grzech na scenę wkraczają śmierć i zniszczenie.



W Raju były dwa drzewa


Smak raz skosztowanego owocu poznania dobrego i złego pozostaje w ludzkich ustach do końca świata. Bóg zagrodził drogę do Drzewa Życia, aby człowiek sobie i światu nie wyrządził jeszcze większej krzywdy. Jednak w miarę jedzenia apetyt rośnie. Mając owoc z jednego drzewa, kolejne pokolenia atakują straż Drzewa Życia i wyciągają rękę po władzę nad życiem i śmiercią. Cudzą i własną. 

Najprościej uzurpować tę władzę pozbawiając innych prawa do życia. Ale już za progiem czai się, prześlizgując się od absurdu do awangardy i od zgorszenia do afirmacji, nieobliczalny transhumanizm. Selekcja nienaturalna, rozcieńczanie tożsamości, eksperymentalna deformacja osobowości... 

Aż przyjdzie chwila, kiedy próbując wyszarpać gałąź Drzewa Życia spoza granic Wieczności, ściągnie sobie człowiek na głowę – koniec. Granicę i zakaz, którego nawet iluzja bezkarnego wyboru się nie ima.

Krótkowzroczne jest odrzucanie zakazów ustanowionych z myślą o wieczności.