Epilog
Miałam wielką pokusę (a nawet i zamiar) pokazać zjawisko "strajkujących" "kobiet" w kontekście sztuki manipulacji, wojennego rzemiosła, kataklizmu zwanego rewolucją, a nawet - w barwach apokaliptycznych. Ale usiadłam i poczekałam aż mi przejdzie. Przeszło. W internecie jest mnóstwo mniej lub bardziej przenikliwych analiz, które bym tylko powielała, a może nawet wykrzywiała, przez mój brak kompetencji do wymądrzania się na tak specjalistyczne tematy.
Przesłanie
Kończąc tą serię, chciałabym zdradzić jej źródło:
Oto kiedy wróciłam do Polski i do pracy z naszymi niepełnosprawnymi dziewczynami, okazało się, że od kilku lat część z nich podejmuje się Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego. Do dziś nie przyzwyczaiłam się do tego faktu. Za każdym razem, kiedy o tym myślę, ich szczera i naprawdę zaangażowana modlitwa za zagrożone dzieci, robi na mnie prawdziwie piorunujące wrażenie.
"Jeśli zamilkną, kamienie wołać będą" - ostrzega Jezus. Tu, kiedy miłość matek i ojców zawodzi, Pan Bóg wzbudza duchowe macierzyństwo w dziewczynach, które same matkami nie są być w stanie.
Co więcej, wedlug wymagań eugeniki, każda jedna nadawałaby się do eksterminacji przed porodem i "wyzwolenia" swojej fizyczne matki z problemu urodzenia dziecka niepełnosprawnego. One same nie są tego świadome. Litują się nad "chorymi dziećmi", które mogą być zabite za to, że są chore. Chcą je chronić tak, jak mogą. (Zasługa Duszpasterstwa na Górze Świętej Anny i moich poprzedniczek).
A są świadome siły swojej modlitwy, bo wielokrotnie się przekonałyśmy, że Pan Bóg ma wyraźną słabość do ich wołania. Dla nich to oczywiste. Dla mnie, w miarę sprawnej intelektualnie - zdrowo upokarzające. Dzięki nim i ja włączyłam się czynnie w Adopcję Dziecka Poczętego.
Tymczasem wena, stara wariatka, obudziła się po dwudziestu latach i dzięki temu moje życzenia bożonarodzeniowe łączą się w tym roku z piosenką-kolędą o moich Dziewczynach właśnie. Śpiewamy ją wspólnie: