Ponieważ moja opowieść wigilijna przez Tajemnicę Wcielenia próbuje rzucić promień światła na nasze największe prywatne pytania, niezrozumienia i bunty (tylko promień, więcej się nie dało...), dzielę się nią już teraz.
Nad cuda cud
Pewnego dnia, a był to maj
Z zielonych pól, dostojnych drzew
Stworzył Bóg pachnący oliwką gaj
Ogród jak z baśni, niewinny jak sen
Prawdziwy cud
Zapadła noc, rozpierzchł się maj
Rozległ się trzask, ogłuszył huk
Z diablej zazdrości zatrząsł się gaj
Pozostał chaos, brzydota i gruz
Zniszczony cud
Czy nie mógł Bóg biesa za róg
chwycić, zatrzymać, ratować cud?
Wszechmocny wstał, gdy opadł kurz.
Została grota wśród skalnych wzgórz
Nie wrócił cud.
Złotem biel ścian malował świt
Królewski syn powitał świat
Będzie jak ojciec – nie wątpił w to nikt
Dawcą pokoju na wiele lat
Wielbiony cud
Po murach baszt pełzał już mrok
Na polach jęk, w zaułkach krzyk
Z szatańskiej pychy król stracił wzrok
Tyrana nie chce nad sobą mieć nikt
Odrzucił cud
Czy nie mógł Bóg biesa za róg
chwycić, zatrzymać, ratować cud?
Wszechmocny wstał, gdy opadł kurz.
Znalazł pasterzem wśród skalnych wzgórz
Nie wrócił cud.
Korony drzew otulał cień
W niebo się piął młodzieńczy dąb
wzrastał i czekał na chwały swój dzień
Twardy jak stal wiatr składał mu hołd
Natury cud
Wilgotne łzy zarannej mgły
Pożółkły liść, dąb w oczach nikł
Z czarciej zawiści w pień wbił się grzyb
Po marzeń chwale nie ma już nic
Spróchniały cud
Czy nie mógł Bóg biesa za róg
chwycić, zatrzymać, ratować cud?
Wszechmocny wstał, gdy opadł kurz.
Kawałek pniaka wśród skalnych wzgórz
Nie wrócił cud.
Lecz nadszedł dzień, nastała noc
Bóg całe zło obrócił w proch
Jaskinia ciepła, a z pniaka żłób
Oczom pasterza ukazał się Bóg
Anielski cud.
Większy to kunszt, potężna moc
Chwalebny blask zwycięską noc
Rzuca do drobnych dziecięcych stóp
Sponiewierane, wziął sobie Bóg
Wcielony cud.
Nie pragnął Bóg biesa za róg
chwycić, zatrzymać, ratować cud.
Wszechmocny wstał, gdy opadł kurz.
Dzieciątkiem stał się wśród skalnych wzgórz
Na wieki cud.