Razu jednego dostałam zeszyt. Tak bez okazji, z piękną okładką o klimacie świąt Sukkot. I co w takim zeszycie pisać? Na nic się on nie nadawał, jeno na dziennik albo poezję. Myśl o dzienniku nie wytrzymała nawet krótkiej próby czasu (pisanie jest zbyt wielkim wysiłkiem, żeby się codziennie poddawać takim katuszom), ale poezja...
Psalm tułaczy
Błogosławiony człowiek
którego Bóg utkał dla siebie
jest on jak namiot w ręku koczownika
nie obawia się wiatru południa
skoro przyległ posłusznie do ziemi
wytrwale napina swe włókna
by Pan jego mógł spocząć w nim bezpiecznie
rosę poranną skwapliwie wysuszy
ażeby tylko, skoro przyjdzie świt nowy
stać się tobołkiem Jego wielbłąda
co innego idący za własnym podmuchem
błąkają się po wydmach i skałach bezludnych
poddani wiatrom - szaleńcom pustynnym
zwiotczały ich włókna bezpańskie
nasiąkły krwią i zgnilizną
wlokąc się w zębach szakali