Sensus fidelium
Pewnego czerwcowego poranka trzech przyjaciół spotkało się w laboratorium analitycznym: Tomasz – fizyk i lekarz sądowy, Bartłomiej – historyk i dziennikarz śledczy oraz Paweł – celebryta i nowoczesny teolog.
W ich ręce dostała się sprawa najnowszego cudu eucharystycznego. Z entuzjazmem zabrali się do pracy: wkroczyli na miejsce zdarzeń, przerwali śpiew litanii do Serca Pana Jezusa, rozpędzili klęczące i bijące się w piersi tłumy prostaczków. Pobrali próbki. Nadarzała się wreszcie okoliczność rozprawienia się z ckliwymi mitami, przedstawienia opinii publicznej twardych faktów i uwolnienia naiwnych spod władzy facetów w sukienkach.
Tomasz mawiał: „Nie uwierzę, póki nie oddam do ekspertyzy”.Bartłomiej kręcił głową: „Czy może
być coś dobrego z Kościoła Katolickiego?”
Paweł wybuchał zniecierpliwiony: „Kiedy
się ten średniowieczny fanatyzm wreszcie skończy?”
Pracownik laboratorium przyniósł wyniki badań: „Proszę, oto fakty.” Każdy po kolei rzucał okiem i podawał następnemu:
Tomasz zatrzymał się przy zdaniu: „Próbka pochodzi z ciała ludzkiego. Grupa krwi AB”
Paweł z osłupieniem wpatrywał się w
stwierdzenie: „Jednoznacznie można określić tkankę jako fragment mięśnia
sercowego”
Bartłomiej jak zahipnotyzowany
powtarzał w myśli przeczytane: „w stanie agonii”.
Tłum zaś prostaczków, korzystając z
nieobecności „niezależnych ekspertów”, znów klęczał przed ołtarzem, bil się w
piersi wołając: „Serce Jezusa, krwawa ofiaro grzeszników – zmiłuj się nad nami”.