W jakiś sposób znalazłam się na świecie. Nie pamiętam dokładnie, jak to się stało, ale fakt faktem – jestem. Moje własne życie przeżywam odtąd w pierwszej osobie. Przydarzyło mi się dzieciństwo, wiek chmurny i durny, młodość i to teraz – też mi się przydarza.
Parę rzeczy, parę miejsc, parę dni i nocy, paru ludzi – wszystko osobiście i niezapomnianie naruszyło granicę mojej monady. Co gorsza, narusza do dziś. Przydarza mi się zło i dobro – osobiście. I walka, własne zwycięstwa i własne porażki.
Bóg. On przydarzył mi się najosobiściej. Darzy mi się i – daj Bóg – darzyć się będzie po wieki wieków.
Darzy mi się to życie moje jedyne. I śmierć też mi się kiedyś przydarzy. W pierwszej, nie innej osobie. A po śmierci wieczność – tak bardzo moja, jak i przemijanie.
Czemu nie myślimy o sobie w pierwszej osobie od początku do nieskończoności? Memento mori. Pokora uskrzydla.
te i inne zdjęcia można znaleźć na tej stronie