Mistrz Jan wielkim poetą był.
Kunsztu niedoścignionego mu nie odmawiając, twierdzić śmiem, że się pomylił. I wierszem jednym uroku pełnym, stulecia całe nieopatrznie zbałamucił myślą zręcznie w słowa ubraną, iż na szczycie wszystkiego, czego pragnąć należy zdrowie stoi.
Tymczasem jakkolwiek zdrowie wysoko cenić należy, jest coś, co znacznie wyżej nad nim króluje jako pilniejsze, bo i w zdrowiu i w chorobie, ba nawet w grozy godzinie, przytomność i smak życia ratuje.
Tym właśnie jest wiara. Żywa, mężna i rozumna jest tym, czym dla artysty moc talentu, który w bezkształcie nie tylko dostrzega piękno, ale potrafi je stamtąd wydobyć i światu pokazać.
Jak to się ma ze zdrowiem, chorobą i wiarą, niech to krótka, kilkoma słowami naszkicowana historyjka przedstawi: |
Dwóm malarzom odebrano pędzle, farby i płótna i zamknięto w starej opuszczonej chacie.
Podczas gdy jeden od zmysłów odchodził skomląc pod drzwiami o możność malowania, drugi rozejrzał się po izbie i gdy dostrzegł młotek, piłę i dłuta, a nadto kloce drewna, odkrył w sobie drzemiący talent rzeźbiarski.
W świetle wiary jesteśmy w stanie zobaczyć, że tak zdrowie, jak i choroba, tak szczęście i powodzenie, jak nieszczęście i porażka mogą być narzędziem w naszych rękach, podsuniętym nam przez Opatrzność, aby doprowadzić nasze życie do pełni. Życie wieczne. Do pełni zbawienia.