Nie mogę oprzeć się wrażeniu,
że tęsknota powołanych przez stulecia pozostaje ta sama,
natura ta sama,
droga do świętości ta sama,
modlitwa ta sama,
konflikt ze światem ten sam,
walka z grzechem ta sama,
zwycięstwo w Chrystusie to samo.
Może dlatego te zakony, które nie oferują nic ponad to, co mają w regułach, które boją się Boga, a nie niezrozumienia przez współczesnych, niezmiennie przyciągają zranionych wołaniem Boga.
Może dlatego, że dają im pewność, że doprowadzą do upragnionego Celu?